16:16

Tamora Pierce "Krąg Magii. Księga Sandry"

Tamora Pierce "Krąg Magii. Księga Sandry"
Sandry, Tris, Daja i Briar - wydaje się, że między tą czwórką istnieje przepaść nie do pokonania. Pochodzą z różnych grup społecznych, mają inne upodobania, przyzwyczajenia, poglądy. Złośliwy los sprawia, że razem trafiają do tajemniczej Świątyni Wietrznego Kręgu i zamieszkują chatkę zwaną Dyscypliną. Początki wspólnego życia okazują się trudne, uczą się siebie nawzajem, akceptacji i tolerancji, walczą ze stereotypami dotyczącymi ich pochodzenia. Mimo ciągłych sprzeczek i nieporozumień powoli rodzi się między nimi więź.

W każdym z bohaterów tkwi niezwykła magiczna siła: Sandry potrafi pleść nici ze wszelkich możliwych materiałów, Tris wpływa na pogodę, Daja zajmuje się magiczną obróbką metali, a Briar odczuwa więź ze światem roślin - osobno nie znaczą nic, razem ich moce stanowią wielką siłę, prawie nie do pokonania. W chwili największego zagrożenie uświadamiają sobie jak wiele dla siebie znaczą, jak ważna jest współpraca, znikają wszelkie stereotypy i uprzedzenia, pozostaje tylko ich przyjaźń.

Wszyscy, którzy szukają wartkiej akcji, mioteł, różdżek, rzucania zaklęć, złych mocy czyhających na każdym kroku rodem z Harrego Pottera, poczują się zawiedzeni.
W prawdzie jest to powieść fantasy, ale głównym jej tematem jest przyjaźń. Magia stoi na uboczu, stanowiąc jedynie tło dla więzi rodzących się między bohaterami. Pojawia się dyskretnie, nie emanuje swoją wielką, nadnaturalną mocą, nie czyni z bohaterów niepokonanych nadludzi. Zwłaszcza za to niespotykanie ujęcie tematu książka zasługuje na uwagę.

Polecam głównie dzieciom i młodzieży, również tym starszym chcącym przenieść się w baśniowy świat, w którym najważniejsza jest przyjaźń.



Tytuł oryginalny: Sandry's Book, Circle of Magic, Book one
Cykl wydawniczy: Krąg Magii tom I
Tłumaczenie: Jarosław Zachwieja
Wydawnictwo: Initium
Data wydania: marzec 2011

14:40

Michał Dąbrowski "Dłoń"

Michał Dąbrowski "Dłoń"
Jeżeli chcesz przeczytać tę książkę zaplanuj sobie wolny wieczór, zrób dobrą herbatę lub kawę (jak wolisz), powyłączaj wszystkie urządzenia elektryczne, które mogą zakłócić Twój spokój, usiądź wygodnie w fotelu i rozkoszuj się niebanalną, fascynującą lekturą, zapewniam, że nie będziesz mógł się od niej oderwać i przeczytasz w ten jeden specjalnie do tego przeznaczony wieczór.
Książka wciąga, pozostawia po sobie niezapomniane wrażenie, sprawia, że świat zaczyna wyglądać inaczej.

Główny bohater przychodzi na świat bez prawej dłoni. Od samego początku jego życie naznaczone jest piętnem inności, czuje się gorszy, nieakceptowany. Dzieci naśmiewają się z niego, dorośli ukradkowo obserwują zadając przy tym masę niezręcznych i niewygodnych pytań, rodzice traktują go jak jajko, które lada moment może się stłuc, najgorsza jednak wydaje się ciotka stale wypomina mu to, że wstydzi się swojej łapki. Nikt nie próbuje zrozumieć bohatera, który stara się żyć normalnie, chce by nikt nie zwracał uwagi na jego inność.
Przełom w rozumowaniu chłopca następuje w chwili gdy wygrywa bójkę ze szkolnym kolegą, rozpoczyna wtedy walkę z krzywdzącymi poglądami i stereotypami. Jednak czy nie jest to walka z wiatrakami? W prawdzie bohater zyskuje grupę sprawdzonych przyjaciół, wiąże się także uczuciowo z pewną dziewczyną, jednak na jego drodze stale pojawia się ktoś nowy, kto stale przypomina o kalectwie.

Dłoń to opowieść o społeczeństwie, które nie potrafi zaakceptować kalectwa, to opowieść o ludziach, którym tylko wydaje się, że są tolerancyjni, to wskazówka dla tych, którzy nie potrafią odnaleźć się w towarzystwie osób niepełnosprawnych.
Dłoń to książka, obok której nie da się przejść obojętnie, poruszająca, wywołująca skrajne emocje opowieść o próbie odnalezienia się w nietolerancyjnym świecie.
Nie ma tu mrożących krew w żyłach scen akcji, nie ma napięcia wgniatającego w fotel, porywających dialogów i historii miłosnych. Jest za to opowieść zmuszająca do refleksji, trafiająca prostu w wrażliwe serca czytelników.

Ciekawym zabiegiem było włączenie do opowieści bohatera monologów nieistniejącej ręki. Dłoń, której nie ma nieustannie towarzyszy swojemu właścicielowi, doskonale orientuje się w jego uczuciach i zależnie od sytuacji, staje się jego sprzymierzeńcem lub wrogiem.

Z niecierpliwością czekam na pozostałe książki Michała Dąbrowskiego.



Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Data wydania: Styczeń 2011
Ilość stron: 208

16:34

Taavi Soininvaara "Wirus Ebola w Helsinkach"

Taavi Soininvaara "Wirus Ebola w Helsinkach"
O wirusach, epidemiach i wszelkiego rodzaju śmiercionośnych bakteriach powstało już wiele filmów, natomiast z książką poruszającą tę tematykę spotkałam się po raz pierwszy. Przyznam szczerzę, spodziewałam się czegoś zupełnie innego, zbliżonego bardziej do thrillera medycznego, przypominającego, znanego chyba większości, filmu Epidemia.
Autor zaskoczył mnie pozytywnie, przedstawiając temat w niespodziewany i oryginalny sposób.

Kilka drinków wypitych za dużo i jazda samochodem pod wpływem alkoholu niosą za sobą tragiczne skutki. Dowódca operacyjny fińskiej armii, Raimo Siren, doprowadza do śmiertelnego wypadku i ucieka z miejsca zdarzenia. W obawie przed więzieniem szuka sposobu uniknięcia konsekwencji. Akurat los sprawia, że w tym samym czasie wirusolog Arto Ratamo odkrywa szczepionkę na wirusa Ebolę, informacje o tym w błyskawicznym tempie dociera do Sirena. Generał puszcza w bieg śmiertelną machinę, likwidując wszystkich, którzy stają mu na drodze do pozyskania wyłączności na próbki zakażonej wirusem krwi i lekarstwa na chorobę. Wirusem zaczyna się także interesować rosyjski wywiad. Ratamo atakowany ze wszystkich stron stara się pozyskać sprzymierzeńców i ocalić życie.

Brawa dla autora za oryginalny pomysł. Połączenie sensacji, thrillera i literatury szpiegowskiej sprawdzają się znakomicie. Czytelnik do ostatnich stron nie jest w stanie przewidzieć zakończenia utworu. Polecam szczególnie tym, którzy w literaturze poszukują czegoś nowego, niebanalnych połączeń i nieprzewidywalności.





Tytuł oryginalny: Emola Helsinki
Tłumaczenie: Bożena Kojro
Wydawnictwo: Kojro
Data wydania: 2010
Ilość stron: 272

13:16

Ken Kesey "Lot nad kukułczym gniazdem"

Ken Kesey "Lot nad kukułczym gniazdem"
Ene due like fake, ona dobrym jest rybakiem, łapie kurczaki i wsadza do paki... kosz klosz, kłódkę kładzie, trzy gąsiorki w stadzie...jeden poleciał tam, drugi śmignął siam, trzeci wzbił się nad kukułcze gniazdo...


Jedna z tych książek, które koniecznie trzeba przeczytać, rewelacyjna pod każdym względem, rozśmiesza, wzrusza, przeraża, zapada w pamięci na długo i nikogo nie pozostawi obojętnym.

Akcja utworu rozgrywa się w szpitalu psychiatrycznym, w którym rządzi oddziałowa z piekła rodem. Wraz z grupką sanitariuszy terroryzuje pacjentów, znęca się nad nimi psychicznie i skutecznie podporządkowuje regulaminowi stworzonemu tylko i wyłącznie dla własnych korzyści.
Wszystko zaczyna się zmieniać gdy w szpitalu pojawia się nowy pacjent, buntownik, który próbuje obalić reżim oddziałowej, iskierka nadziei dana pacjentom na poprawienie własnego losu. McMurphy dociera do pacjentów spisanych na straty, pobudza ich do życia, wprowadza do nudnego szpitalnego życia dawno zapomniane emocje - radość, śmiech, przypomina jak wyglądało życie dawno, dawno temu, jeszcze przed szpitalem.
W trakcie lektury niejednokrotnie nasuwa się porównanie warunków szpitalnych do zasad funkcjonowania państw totalitarnych, w których wszelkie zrywy jednostek są srogo karane. Sprzeciw, bunt, inność nie są mile widziane, wszelkie przejawy indywidualizmu tłumione w trybie natychmiastowym, nie zawsze w zgodzie z humanitarnymi metodami. Człowiek zdrowy, sprawny na umyśle to taki, który bez słowa sprzeciwu podporządkowuje się reżimowi, wszyscy inni walczący z niesprawiedliwością uważani są za wariatów. Jednostkę lepiej jest zniszczyć niż pozwolić jej żyć na swój własny sposób.

Genialnym posunięciem było powierzenie narracji Wodzowi - jednemu z pacjentów - który by uciec od niesprawiedliwości świata udawał głuchoniemego. Indianin miał szersze możliwości obserwacji niż pozostali pacjenci, był dopuszczany do stref szpitala niedostępnych dla innych, nic nie umknęło uwadze dokładnego obserwatora. Wódz opisuje wszystkie swoje uczucia i spostrzeżenia, czytelnikowi ciężko jest odróżnić prawdę od wymysłów narratora. Czy pojawiająca się mgła, tajemnicze dźwięki i urządzenia instalowane w ścianach istnieje naprawdę czy jest to tylko wymysł Wodza? Czy Kombinat, o którym Indianin wspomina niejednokrotnie ma jakiekolwiek wpływy w szpitalu?
Co najciekawsze, aby opisać przemyślenia rodzące się w umyśle Indianina, autor niejednokrotnie korzystał z środków psychodelicznych takich jak LSD, dobrowolnie poddał się także terapii elektrowstrząsowej aby jak najdokładniej odzwierciedlić jego przebieg w książce (to się dopiero nazywa poświęcenie dla dobra literatury).


Tytuł oryginalny: One Flew Over the Cuckoo's Nest
Tłumaczenie: Tomasz Mirkowicz
Wydawnictwo: Da Capo
Data wydania: 1994
Ilość stron: 347

17:26

Tig Hague "Zona 22"

Tig Hague "Zona 22"
Czytaliście "Inny świat" Gustawa Herlinga - Grudzińskiego?

Znacie realia rosyjskich łagrów?
Zastanawialiście się kiedyś jak wygląda piekło na ziemi i jakby to było znaleźć się w jego centrum?
Tig Hague, Londyński broker, na pewno nigdy nie zadręczał się podobnymi pytaniami, prawdopodobnie nigdy nawet nie słyszał o rosyjskich obozach pracy i nie miał zielonego pojęcia jak funkcjonuje rosyjskie prawo, które, tak naprawdę, od czasów Herlinga - Grudzińskiego nie uległo dużej zmianie.
Anglik, w sprawach służbowych, udał się do Moskwy. Na lotnisku w kieszeni jego jeansów znaleziono odrobinę haszyszu, porcję, która wystarczyłaby na zrobienie jednego, małego skręta. W tym momencie zaczęły się kłopoty Tiga, na tyle duże by skutecznie wykluczyć go z życia publicznego na wiele długich miesięcy.

Rosja, to państwo w którym jednostka znaczy bardzo niewiele, najmniejsze przewinienie może nieść za sobą opłakane skutki. Nieprzyjazne prawo, preparowanie dowodów i zmuszanie do podpisywania fałszywych zeznań, znane praktyki zza czasów komunizmu, Tiga zaskoczyły kompletnie. Wychowywany w liberalnej Anglii, myślał, że wszędzie jest tak pięknie i kolorowo.
Chyba nawet większość z nas nie zdaje sobie sprawy, że w Rosji w dalszym ciągu prowadzone są takie praktyki.
Rozprawy sądowe odbywają się w języku urzędowym (rosyjskim), nie znający języka cudzoziemiec nie ma możliwości obrony, podpisuje zeznania, nie zdając sobie sprawy z tego czy są zgodne z prawdą. Nawet ambasady nie mają możliwości wpływu na wyroki.
Więzienia rządzą się swoimi prawami, króluje w nich przemoc i korupcja. Ludzie sprowadzani są do poziomu zwierzęcia, wykorzystywani do granic możliwości, dręczeni fizycznie i psychicznie. Każdy uśmiech, każdy przejaw radości jest niemile widziany, więźniowie mają cierpieć, wszystko jedno w jaki sposób, wszystkie chwyty są dozwolone by jeszcze bardziej uprzykrzyć życie.

Sam fakt, że historia ta wydarzyła się naprawdę, że takie rzeczy w dalszym ciągu się zdarzają wywołuje dreszcze. Kto wie ilu ludzi obecnie znajduje się w takiej samej sytuacji jak Tig Hague?

Książka wzbudza niesamowite emocje, momentami nawet wzrusza, zwłaszcza końcówka wbija w fotel i sprawia, że nie można się od niej oderwać.



Tytuł oryginalny: Zone 22
Tłumaczenie: Tomasz Łuczak
Wydawnictwo: Świat Książki
Data wydania: 2009
Ilość stron: 336

18:06

Tracy Chavelier "Dziewczyna z perłą"

Tracy Chavelier "Dziewczyna z perłą"
Do napisania tej książki posłużyła autorce historia powstania jednego z najpopularniejszych obrazów Vermeera Dziewczyna z perłą. Nie znam okoliczności powstania obrazu, nigdy jakoś szczególnie, nie interesowałam się malarstwem, nie oglądałam też filmu o tym samym tytule, nie potrafię więc powiedzieć gdzie prawda styka się z fikcją literacką.


Książka, chociaż niewielkich rozmiarów, zachwyciła mnie. Przeniosłam się w świat XVII wiecznej Holandii z prawdziwą przyjemnością.

16 - letnia Griet, po nieszczęśliwym wypadku ojca, musi wziąć na siebie ciężar utrzymania rodziny i udać się na służbę do Vermeerów. Tam doznaje szykanowań ze strony rodziny malarza oraz nachalnych zalotów (w dzisiejszych czasach nazywa się to molestowanie) mecenasa sztuki. Z czasem między Griat a artystą zaczyna rodzić się więź zupełnie inna niż wszystkie te, które poznałam dzięki literaturze. Więź niesamowita, wręcz magiczna, uczucie czyste i niewinne, zupełnie nie skalana erotyzmem.

Johannes Vermeer, Dziewczyna z perłą, 1665
Główna bohaterka nie jest typową XVII - wieczną kobietą. Nie jest zahukanym stworzonkiem nie znającym świata i ludzi, lękającym się nowości i niepowodzeń, z pokorą i bez najmniejszego sprzeciwu przyjmującą każde cierpienie jakie na nie spada. Griet zasługuje na miano kobiety nowoczesnej, świadomie kierującej swoim życiem, pewnej siebie i swojej wartości. Dziewczyna nie da sobą pomiatać, nie da wejść sobie na głowę, potrafi wytrwale i skutecznie bronić swojego zdania i honoru, gotowa jest nawet bez najmniejszej chwili wahania porzucić dotychczasowe życie.
Niezwykle inteligenta, chociaż nie potrafi czytać i pisać, dostrzega rzeczy, których nie potrafi zauważyć przeciętny człowiek. Ma duszę i zmysł artysty, staje się niezastąpioną pomocą malarza.

Jeżeli dziewczyna z obrazu Vermeera chociaż w połowie była taka jak bohaterka książki Chavelier należą jej się wielkie brawa.



Tytuł oryginalny: Girl with a pearl earring
Tłumaczenie: Krzysztof Puławski
Wydawnictwo: Zysk i S - ka
Data wydania: 2002
Ilość stron: 214
Ocena: 5/6

***

A teraz pytanie do was, zupełnie nie powiązane z książką, czy ostatnio wam też blogger coś fiksuje czy to tylko u mnie coś jest nie tak?

21:25

Adam Zalewski "Grizzly"

Adam Zalewski "Grizzly"
Uwaga: książka przeznaczona tylko dla osób dorosłych o wyjątkowo mocnych nerwach!


Głosi napis na okładce.
Początkowo miałam wrażenie, że jest to tylko zwykły chwyt marketingowy, mający na celu przyciągnięcie rzeczy czytelników spragnionych mocnych wrażeń. Główny bohater niezwykle przypominał mi znanego chyba wszystkim Chucka Norrisa (możliwe, że ze względu na zajmowane stanowisko szeryfa jednego z amerykańskich miasteczek).
Moje pierwsze wrażenie zostało szybko rozwiane, teraz wcale się nie dziwię ostrzeżeniu na okładce, a Chuck Norris nie dorasta do pięt Clintonowi Gerstaeckerowi - głównemu bohaterowi książki.

Szeryf miasteczka Green Doll, jest człowiekiem twardym, nieugiętym i dążącym do cele po trupach (dosłownie). Gdy dwaj początkowo niezidentyfikowani sprawcy mordują w okrutny sposób jego ukochaną żonę poprzysięga oprawcą zemstę. Rozpoczyna poszukiwania złoczyńców na własną rękę, to co odkrywa po drodze przekracza najśmielsze wyobrażenia.
Okrucieństwo, patologia i masakra - trzy słowa najlepiej określające całą akcję utworu. Krew leje się strumieniami, głowy odpadają a ludzkie wnętrzności rozbryzgują się na wszelkich możliwych przedmiotach.
Jeżeli takie sytuacje na prawdę zdarzają się w Ameryce, nigdy nie chciałabym się tam znaleźć.

Bohaterowie książki kierują się prostym prawem niczym z kodeksu Hammurabiego, za dobro odpowiadają dobrem, za zło - złem. Do głębi poruszyła mnie męska solidarność, gotowość zrobienia dla przyjaciela wszystkiego, nawet do narażenia własnego życia.

Książka nie pozostawiła po sobie pustego echa, wręcz przeciwnie zmusiła mnie do refleksji i długotrwałych rozmyślań nad istotą zemsty, dobra i zła.
Czy zemsta może być czymś dobrym? Czy likwidując ludzi złych, wyróżniających się wyjątkowym okrucieństwem i krzywdzących innych w sposób niewyobrażalny, również popełniamy zło czy może w takich przypadkach jest to uczynek dobry?
Jedna zbrodnia zazwyczaj pociąga za sobą lawinę innych, jeżeli bohaterowi uda się zemścić na mordercach swojej żony potem ktoś inny będzie chciał się zemścić na nim i błędne koło nigdy się nie zamknie.
Czy zatem nie lepiej odpuścić? Pozwolić prawu robić swoje, wydać, bardzo prawdopodobnie, wyrok nieadekwatny do naszej straty i cierpienia, ale tym samym zahamować lawinę okrucieństwa?

Ostra, męska proza, która z pewnością nie wszystkim przypadnie do gustu. Nie ma tu miejsca na sentymenty, uczucia czy chwile słabości.
A jednak mi się podobała, nie każda książka jest w stanie tak mnie poruszyć i zmusić do zadawania, w gruncie rzeczy, dość ważnych pytań o istotę dobra i zła.




Wydawnictwo: Oficynka
Data wydania: 2011
Ilość stron: 290


12:48

Corinne Hoffman "Biała Masajka"

Corinne Hoffman "Biała Masajka"

Książka mnie zachwyciła i jednocześnie oburzyła, nie mogłam się od niej oderwać i jednocześnie miałam ochotę podrzeć ją na strzępy, spalić i wyrzucić.
Nie wiem kto namówił Corinnę do spisania wspomnień, nie mam pojęcia kto zgodził się wydać jej książkę, główna bohaterka i jednocześnie autorka książki, naiwna i głupiutka, wkurza mnie niesamowicie, od pierwszych stron aż po samo zakończenie.
Rozumiem, że dla miłości można wiele poświęcić, jednakże są jakieś granice. Zresztą czy Corinne naprawdę kochała Lketingę, czy to nie był chwilowy kaprys białej Europejki? Chęć spróbowania innego życia, które tylko przez krótki okres wydawało się atrakcyjne?


Corinne wraz ze swoim chłopakiem udaje się na urlop do Kenii, tam od pierwszego wejrzenia zakochuje się w młodym Masaju - Lketindze. Wystarczy tylko chwila, jedno spojrzenie i tajemnicze przyciąganie powoduje, że Corinne całkiem traci głowę. Robi wszystko by odnaleźć "Swojego Masaja" jak go nazywa.
Po kilku spotkaniach i zdawkowo wymienianych zdaniach (oboje bardzo słabo znają angielski i porozumiewają się głównie za pomocą gestów), poprzysięga nowemu ukochanemu, że po zamknięciu wszystkich spraw w Szwajcarii, wróci do niego.
Nie zwraca uwagi na ostrzeżenia najbliższych, jest zaślepiona namiętnością, przez cały pobyt w Europie marzy tylko o tym by znaleźć się w ramionach ukochanego.
Gdy po kilku miesiącach wreszcie wraca do Kenii z przerażeniem odkrywa, że Lketinga zniknął. Zupełnie nie bierze pod uwagę tego, że Masaj może nie być zainteresowany związkiem z biała kobietą.  Od samego początku Corinne narzuca mu swoją obecność, z góry zakłada, że mężczyzna MUSI czuć to samo co ona. Rozpoczyna długotrwałe poszukiwania, odbywa pełną niebezpieczeństw podróż przez pół Afryki by wreszcie znaleźć to czego tak zawzięcie szukała. Bez cienia wahania (i zaproszenia) wprowadza się do masajskiej chaty, w której na jedną osobę przypada około 2 metrów kwadratowych, zgadza się spać na ziemi wśród zupełnie sobie obcych ludzi i zawzięcie próbuje przekonać Lketingę aby wziął z nią ślub.
Jest zachwycona gdy ukochany pomaga jej przy codziennej toalecie i domowych obowiązkach, wychwala go pod niebiosa, bo przecież żaden inny mężczyzna, nawet Europejczyk, nie byłby w stanie uprać majtek swojej kobiety!
I nagle Corinne wpada na pomysł by ucywilizować wioskę Masajską, kupuje samochód, którym zawzięcie jeździ po wodę do wodopoju dziwiąc się, że auto co chwila się psuje, otwiera sklep, zatrudniając w nim osoby niegodne zaufania i głowiąc się dlaczego wciąż musi dokładać do interesu zamiast zbierać zyski.
Co chwila choruje i ląduje w szpitalu, nawet gdy zachodzi w ciążę nie potrafi należycie zadbać o swoje zdrowie.
Po narodzinach Napirai (córki Corinne i Lektingi), sielankowe życie w buszu zmienia się w koszmar, Masaj staje się chorobliwie zazdrosny, na każdym kroku posądza żonę o zdradę. Skąd się biorą te podejrzenia? Dlaczego tak nagle Lketinga z kochającego, czułego (na swój sposób) męża zmienił się w zazdrosnego tyrana? Tego niestety Corinna nie pisze.
Aby ratować swoje małżeństwo (i resztki pieniędzy, które jej zostały) postanawia wyruszyć do Mombasy by tam zacząć nowe życie i otworzyć sklep z pamiątkami dla turystów. 
Wybuchy zazdrości Lketingi nie ustają, po kolejnej awanturze Corinne decyduje się wyjechać do Szwecji, aby uzyskać od męża zgodę na wywiezienie dziecka okłamuje go, mówi, ze wybiera się jedynie na krótki urlop. Nigdy więcej nie wraca.
Wspaniałomyślnie zostawia mężowi samochód, sklep i obiecuje do końca życia wspierać go finansowo.

Dlaczego Corinne zdecydowała się spisać swoje wspomnienia?
Czy w ten sposób chciała usprawiedliwić się sama przed sobą? Czy chciała znaleźć zrozumienie i poparcie u czytelników? Przekonać się, że dobrze zrobiła i wszyscy będą litować się nad nią? 
Czy pomyślała o tym co stanie się z Lketingą i jego rodzinną wioską gdy książka się ukaże? Już wyobrażam sobie ten napływ turystów do nic nie rozumiejących Masajów.

Corinne od samego początku jest egoistyczną, rozpieszczoną dziewczynką, która uważa, że wszystko jej się należy. Odniosłam wrażenie jakby traktowała Lketingę jak zabawkę, zwierzątko, którym może chwalić się przed innymi białymi Patrzcie wszyscy to jest MÓJ Masaj. Dziki i nieokiełznany, a to właśnie MI udało się go usidlić i uwieść, teraz jest na moje usługi, nawet pierze moje majtki! (fragment o majtkach szczególnie utkwił mi w pamięci ;)
Związek ludzi z dwóch innych światów, których dzieli dosłownie wszystko, nigdy nie będzie miał prawa istnienia. Bariera kulturowa, językowa, to przeszkody nie do pokonania. Przez całe życie nie da się porozumiewać za pomocą gestów.
Żal mi jedynie Napirai, dziecka zrodzonego z Europejki i Masaja, prawdopodobnie nigdy nie pozna swojego ojca, nigdy nie dowie się jak cała ta historia wyglądała z jego strony.



Tytuł oryginalny: Die weisse Massai
Wydawnictwo: Świat Książki
Data wydania: 2006
Ilość stron: 304
Ocena: 4/6


***

Tytuł książki miesiąca styczeń otrzymała:
Jane Austen Mansfield Park
Dziękuję wszystkim za oddane głosy i zapraszam do wzięcia udziału w kolejnym głosowaniu, tym razem na książkę lutego.

Copyright © Zatopiona w lekturze , Blogger