18:25

Robert Cichowlas, Kazimierz Kyrcz jr "Efemeryda"

Robert Cichowlas, Kazimierz Kyrcz jr "Efemeryda"
Polskich pisarzy w kręgu fantastyki i horrorów starałam się unikać jak ognia. Bałam się, że w tej dziedzinie rodacy nie podołają, że się zawiodę, sparzę i jeszcze bardziej zniechęcę do rodzimej literatury.

Moje zaskoczenie nie miało granic gdy w ręce wpadła mi Efemeryda, po pierwszych stronach już wiedziałam, że Polacy jednak też dają radę w ramach fantastyki, a przynajmniej w tych kategoriach znakomicie dają sobie radę panowie Cichowlas i Kyrcz.

Z każdą stroną, z każdym akapitem moje zdumienie wciąż rosło i rosło. Wręcz przyrosłam do książki i nic nie było w stanie mnie od niej oderwać.
Horror oglądany w kinie nie wyzwoliłby we mnie takich emocji, jakie poruszyła ta niesamowita wręcz książka.

Z Arturem - jednym z najlepszych pilotów liniowych - zaczynają dziać się dziwne rzeczy. Omamy, zaniki pamięci, nadmierny niepokój i stres tłumaczy zbyt wieloma obowiązkami w pracy. Mimo wszystko po raz kolejny wsiada za stery samolotu pasażerskiego. Wydaje się, że wszystko idzie zgodnie z planem do czasu aż samolot z pasażerami ląduje w zupełnie innym miejscu niż powinien.
Zaczynają się dziać przerażające rzeczy, rodem z najgorszego koszmaru.
Co jest przyczyną takiego stanu rzeczy? Czy to co odkryła para pasażerów okaże się prawdą? Czy podejmą odpowiednie kroki by problem rozwiązać i ocalić istnienia, być może, całej ludzkości?

Książka zdecydowanie zasługuje na uwagę.
Niezwykle oryginalny pomysł, stopniowane napięcie, które w odpowiednim momencie osiąga punkt kulminacyjny i zaskakujące zaskoczenie - to wszystko sprawi, że żaden fan horrorów nie poczuje się rozczarowany.
Serdecznie polecam wszystkim wielbicielom literatury grozy.


Wydawnictwo: Oficynka
Data wydania: Luty 2011
Ilość stron: 272


19:00

Charles Dickens "Wielkie nadzieje"

Charles Dickens "Wielkie nadzieje"
Wielkie nadzieje z 1998 roku, w reżyserii Alfonsa Cuarona to zdecydowanie jeden z moich ulubionych filmów. Oglądałam go wielokrotnie i na pewno obejrzę jeszcze nie raz.
Aż do niedawna nie miałam pojęcia iż film ten powstał na podstawie powieści Charlesa Dickensa, gdy wreszcie zostałam uświadomiona niezwłocznie postanowiłam zapoznać się z jego pierwowzorem.

Książka z pewnością świetna, zdecydowanie zasługuje na wysoką notę i miano arcydzieła (podobno uważana jest za najlepszą książkę Dickensa), jednak znacznie odbiega od swojego filmowego odpowiednika.
Reżyser skupił się na miłości Pipa (który w filmie nazywa się Finnegan Bell) do Estelli, wynisłej dziewczyny poznanej jeszcze w dzieciństwie.
W książce natomiast miłość ta jest jedynie tłem dla innych, nie mniej ważnych, wydarzeń.
Jako, że własnie skończyłam czytać opowieść Dickensa, rozmyślania o filmie pozostawię na później ;)

Pipa poznajemy gdy jest jeszcze małym chłopcem, wychowywanym przez siostrę, która bez powodu wpada w furię i jej męża, dobrodusznego i przyjaźnie nastawionego do wszystkich Joego.
Chłopiec ten nie ma wielkich planów i marzeń, chce jedynie wieść spokojne życie w rodzinnej miejscowości, zostać, tak jak jego wuj, kowalem i prowadzić razem z nim gospodarstwo. Wszystko ulega diametralnej zmianie gdy zostaje zaproszony do willi ekscentrycznej starej panny, tam poznaje Estellę, oziębłą, pozbawioną głębszych uczuć dziewczynkę, która wypróbowuje na Pipie uwodzicielskie sztuczki. Wobec bogactwa i klasy rówieśniczki chłopiec zaczyna odczuwać swoja małość, czuje się nic nie znaczącym, zacofanym nieukiem i nieudacznikiem bez ambicji, zaczyna pragnąć innego, lepszego życia, takiego, które pomogłoby mu zdobyć ukochaną dziewczynę.
W wyniku pewnych wydarzeń Pip wchodzi w posiadanie znacznego majątku, podejmuje nauki i staje się wielkim panem, którego wszyscy szanują i podziwiają. 
Niestety w sprawach sercowych nic nie ulega zmianie, Estella nadal traktuje go z góry i bawi się jego uczuciami.

Wielkie nadzieje i perspektywy na przyszłość, które Pip uzyskał dzięki tajemniczemu darczyńcy, zmieniają chłopca. Wstydzi się swojej przeszłości i stara się unikać ludzi z którymi kiedyś był związany. Wolny czas spędza na rozrywkach, trwonieniu majątku i popadaniu w długi.
Dopiero z czasem uświadamia sobie błędy, które popełnił, wybiera się do rodzinnej miejscowości by prosić bliskich o wybaczenie.
W momencie kiedy traci wszelkie nadzieje na zdobycie serca Estelli wyjeżdża za granicę by tam oddać się pracy i zdobyć majątek dzięki własnym umiejętnością i wysiłkowi.
Jednak na tym nie kończy się jego historia, po jedenastu latach wraca do kraju by w ruinach starej willi znów spotkać Estellę.

Charakterystycznej prozy Dickensa nie sposób pomylić z dziełami innych autorów i tak jak bywa w innych jego dziełach, tak i tutaj znajdujemy kilka życiowych mądrości, które, mimo upływających lat wciąż są aktualne.
W życiu nie ma nic za darmo, nie ma dobrych wujków, obdarowujących nas majątkiem, do wszystkiego trzeba dojść samemu o własnych siłach i ciężkiej pracy.
Przyjaźń to najważniejsze uczucie w życiu każdego człowieka, ważniejsze nawet niż miłość. Prawdziwy przyjaciel będzie trwał przy nas wiecznie, nawet wtedy gdy my od niego się odwrócimy, zapomnimy, on będzie czekał i przyjmie nas z szeroko otwartymi ramionami i nie ukrywaną radością, wybaczy wszystkie nasze błędy.
Miłość, ta prawdziwa, nigdy nie przestanie trwać i zawsze dojdzie do głosu.
Młody człowiek w swoim życiu musi wiele się nauczyć, musi popełniać błędy by zdobywać doświadczenia i zrozumieć co jest w życiu najważniejsze.

Opowieść o Pipie daje nadzieje, nadzieje na lepsze jutro.
Polecam wszystkim uwielbiających klasyków w najlepszym wydaniu.


Tytuł oryginalny: Great Expectations
Wydawnictwo: Prószyński i S- ka
Data wydania: 2009
Ilość stron: 560

15:30

C. S. Lewis "Zaskoczony radością"

C. S. Lewis "Zaskoczony radością"
Czy jest ktoś kto nie zna C. S. Lewisa?
Czy jest chociaż jedna osoba, która nigdy nie słyszała o baśniowej krainie Narnia?
Szczerze wątpię.
Moja przygoda z tym autorem zaczęła się wiele lat temu, zapoczątkowała ją właśnie Narnia, którą pokochałam miłością wielką, szczerą i bezgraniczną.
Mój zachwyt nie słabnie mimo wciąż upływających lat i tym większa była moja radość gdy w ręce wpadła mi ta autobiograficzna książka.

Autor opowiada o swoim dzieciństwie i wczesnej młodości. Mówi szczerze, nie zataja żadnych, nawet tych wstydliwych fragmentów.
Miałam wrażenie jakby autor siedział na fotelu obok i bez cienia zażenowania wprowadzał mnie w najbardziej intymne tajniki swojego życia, chociaż przez chwilę mogłam poczuć się jak najlepszy przyjaciel Lewisa, poczuć tą charakterystyczną więź, która łączy ludzi rozumiejących się bez słów.
Z pewnym zdziwieniem odkryłam, że Lewis to człowiek taki sam jak każdy inny, z takimi samymi problemami i dylematami.
Zaskoczyło mnie to jak wiele nas łączy, miłość do literatury, sentyment do Beatrix Potter, pewne obiekcje do twórczości Walta Disneya, brak zrozumienia nauk matematycznych i popełnianie błahych błędów w dziecinnie prostych obliczeniach ;) (podobno większość umysłów humanistycznych ma problemy z matematyką, tzw. królową nauk - z czym ja osobiście nie mogę się zgodzić).

Nie jest to typowa autobiografia, główny jej zamysł polegał na ujawnieniu czytelnikowi w jaki sposób dojść do prawdziwej, niezachwianej wiary, która może być źródłem ogromnej radości.
Sprzeczne uczucia jakie władały autorem w poszczególnych okresach jego życia, paradoksy, które go dopadały, sprawiły, że droga do odkrycia Radości była wyboista i kręta. Wielokrotnie tracił i odkrywał wiarę, by w najmniej spodziewanym momencie zrozumieć jej dogłębną ideę i utwierdzić się w niej na resztę swojego życia.

Twórca Narnii nie pisze tylko o sobie, dzięki niemu możemy poznać realia życia na przełomie XIX i XX wieku. Wiele miejsca poświęca zasadą funkcjonowania szkół oraz niepisane prawa nimi rządzące (hierarchia uczniów itd.). Chyba wiele od tamtego czasu się nie zmieniło, wciąż w szkołach rządzą grupy silnych, popularnych, nie koniecznie inteligentnych, jednostek, którzy podporządkowują sobie tych szarych, mniej rzucający się w oczy, przeważnie stojący na uboczu inteligentów.

Książka mnie zachwyciła, aż szkoda było mi się z nią rozstawać i na pewno przy najbliższej okazji wrócę do niej by znów móc poczuć przy sobie obecność niezwykłego twórcy Narnii.



Tytuł oryginalny: Surprised by joy
Tłumaczenie: Magda Sobolewska
Wydawnictwo: Esprit
Data wydania: 2010
Ilość stron: 352


12:12

Irina Dienieżkina "Daj mi!"

Irina Dienieżkina "Daj mi!"
Irina Dienieżkina nazywana jest rosyjską Masłowską.
Masłowskiej nie czytałam więc wypowiadać się nie będę, jednak jeżeli książki naszej rodzimej autorki są chociaż trochę podobne do książki Rosjanki nie jestem pewna czy che je w ogóle poznać.

Przed zapoznaniem się z lekturą miałam już jako tako wyrobione zdanie na jej temat, spodziewałam się nawału seksu, przemocy i patologii wszelkiego rodzaju.
Ku mojemu zdumieniu, nic takiego nie znalazłam. Dlaczego odebrałam książkę inaczej niż pozostali czytelnicy?
Nie zaprzeczę, w opowiadaniach aż roi się od wulgaryzmów, dzieciaki (bo jak inaczej można nazwać młodzież w przedziale wiekowym 13 - 18 lat), imprezują, upijają się do nieprzytomności, tłuką się, nie szanują swojej cielesności oddając się komu popadnie i gdzie popadnie, jednak pojawiają się w śród nich jednostki inne, wyjątkowe i to właśnie wokół nich skoncentrowała się moja uwaga. Pozornie tacy sami jak swoi zabawowi rówieśnicy, w głębi skrywają prawdziwe, niezwykle uczuciowe ja.
Dla mnie nie jest to książka o patologii, dla mnie jest to książka o poszukiwaniu miłości i akceptacji, smutna, momentami wzruszająca. To zadziwiające jak takie jednostki łatwo gubią się w tłumie, jak ciężko dostrzec uczucie wśród rzeszy młodzieży myślących jedynie narządami płciowymi.

Kolejne pytanie pojawiające się w mojej głowie podczas czytania: Gdzie są rodzice tych dzieciaków? Dlaczego pozwalają by ich latorośle prowadziły się w ten sposób, imprezowały do granic możliwości, nie wracały na noc do domu?
Czy Irina chciała w ten sposób zwrócić uwagę rodziców na problemy ich dzieci? Czy dzieci nie zachowują się  w ten sposób bo brak im miłości dorosłych?

Nie spodziewałam się by tak, pozornie, nie skomplikowana książka skierowana głównie do młodzieży, wywołała u mnie tak silne emocje i dała powody do wielogodzinnych rozmyślań.

Jedyne co mam jej do zarzucenia to język, dziwny, stylizowany na język młodzieży, zupełnie nie literacki. Nie lubię takiego języka w literaturze i chociaż by z tego powodu jestem gotowa nie sięgać do tego typu literatury już nigdy więcej.


Wydawnictwo: Świat Książki
Data wydania: 2004
Liczba stron: 174
Ocena: 4/6

15:53

Ramsey Campbell "Najciemniejsza część lasu"

Ramsey Campbell "Najciemniejsza część lasu"
Wychodziłam już z biblioteki gdy mój wzrok przykuła niesamowita okładka tej książki, do tego doszedł chwytliwy tytuł i nawet nie przyszło mi do głowy by przeczytać opis na okładce (chociaż nie jestem pewna czy to zniechęciło by mnie do zagłębienia się w lekturze).
Po powrocie do domu odstawiłam książkę na półkę od czasu do czasu podziwiając klimatyczne zdjęcie lasu na okładce. Wręcz nie mogłam się doczekać by zagłębić tajemnice jakie w sobie skrywa.
Gdy nadeszła pora, usiadłam wygodnie w fotelu z nadzieją na kilkugodzinną porcję rozrywki w ulubionym wydaniu.
I jak to zazwyczaj bywa sprawdziło się znane wszystkim powiedzenie Nie oceniaj książki po okładce.
Po kilku stronach miałam już dosyć, a że w zwyczaju mam czytać wszystko, nawet to co wydaje mi się mało pasjonujące brnęłam w tę dziwną historię z nadzieję jakiegokolwiek rozwoju akcji.

W miejscowości Goodmanwood rośnie stary, wiekowy las, w którym, jak głoszą legendy, czai się coś złowrogiego i niewytłumaczalnego. Z niewiadomych przyczyn złowroga moc w szczególności upodobała sobie rodzinę Priców. Co tak naprawdę dzieje się w lesie nikt nie wie i nikt nie potrafi wytłumaczyć, po wyjściu z niego zapomina się o wszystkim co wydarzyło się w środku.

I na tym zakończę opis fabuły, reszty nawet nie warto poruszać - nudna i nużąca, na którą szkoda cennego czasu.
Do tego dochodzą idiotyczne dialogi, czasami zupełnie pozbawione sensu i wyrwane z kontekstu, bohaterowie infantylni, w każdej sytuacji zachowujący się tak samo, wyprani z uczuć i emocji.

Czytałam po to by znaleźć w tej opowieści jakiś sen, by w końcu zrozumieć o co chodziło autorowi, by znaleźć odpowiedź na pytania postawione w książce, razem z bohaterami rozgryźć zagadkę tajemniczego lasu. Ku mojemu zdumieniu nic takiego nie nastąpiło, na końcu mogłam jedynie westchnąć z ulgą, że wreszcie dobrnęłam do końca.

Jakby tego wszystkiego było mało, nagromadzenie słów drzewo i las, ze wszystkimi ich odmianami, przeszło w ogóle moje wyobrażenia. Dosłownie w każdym akapicie można było znaleźć te rzeczowniki, w pewnym momencie miałam wrażenie, że czytam magazyn tartaczny (jeżeli takowy  w ogóle gdziekolwiek istnieje ;)

Zaskoczyły mnie inne opinie na temat tej książki, w większości pozytywne.
Chyba jestem za stara na takie książki.
Wiem tylko jedno, pożegnam się z twórczością Pana Campbella na bardzo długi czas.


Tytuł oryginalny: The Darkest Part of the Woods
Tłumaczenie: Iwona Michałowska
Wydawnictwo: Księżnica
Data wydania: 2010
Ilość stron: 368
Ocena 1/6




13:12

Dorota Terakowska "Poczwarka"

Dorota Terakowska "Poczwarka"
Uwielbiam książki Doroty Terakowskiej, są niezwykłe, przepełnione ciepłem, miłością i wielką, życiową mądrością.
Z tego też powodu bałam się sięgnąć po Poczwarkę, bałam się, że tym razem pisarka nie sprosta moim wymaganiom i książka zwyczajnie mnie zawiedzie.

Hm...chyba najtrudniej jest pisać o dziełach ulubionych twórców.

Mam mieszane uczucia. Z jednej strony jestem zachwycona, z drugiej książka odrobinę mnie zawiodła.
Adam i Ewa, są uporządkowanym, szczęśliwym małżeństwem, w ich życiu nie ma miejsca na przypadki, wszystko starannie planują. Dorobili się znacznego majątku, mają ugruntowaną pozycję zawodową i piękny dom z ogrodem, w którym wszystko jest harmonijne.
Z równą starannością planują narodziny swojego pierwszego dziecka, chcą żeby było wyjątkowe, górujące nad rówieśnikami intelektem i zdolnościami.
Niestety zamiast cudownego, upragnionego dziecka, które spełniło by ich ambicje rodzi się Myszka, dziewczynka z najcięższą odmianą zespołu downa.
Świat Adama i Ewy lgnie w gruzach.
On całkowicie odsuwa się od rodziny, zamyka się w swoim gabinecie, córkę traktuje jak powietrze, a całą winę za narodziny kalekiego dziecka zrzuca na zonę.
Ona poświęca się opiece nad córką, stara się wynagrodzić jej nieobecność ojca i zapewnić odpowiednią opiekę.

I wszystko było by ok, gdyby autorka poprzestała na opisie życia i uczuć tej rodziny, gdyby ukazała jedynie zmagania o lepszy byt dla ich niepełnosprawnego dziecka. Niestety w opowieść wplotła magię, zaczarowany świat do którego przenosi się Myszka, w którym rozmawia z Bogiem i pomaga mu w stwarzaniu światów.
Cała historia została obdarta z realizmu.
Nie potrzeba było magii aby pokazać wewnętrzne piękno tej nieszczęśliwej dziewczynki.
Zakończenie, kompletnie wytrąciło mnie z równowagi - w niebie Pani Terakowskiej kalekie, niepełnosprawne dzieci pozostają w swoich niedoskonałych ziemskich powłokach, znikają jedynie ograniczenia z tym związane -  obraz zupełnie nie zgodny z moim wyobrażeniem o raju i niebie.


Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Data wydania: 2001
Ilość stron: 322
Ocena: 4/6

11:00

John Irving "Modlitwa za Owena"

John Irving <i>"Modlitwa za Owena"</i>
Po zakończeniu lektury długo wpatrywałam się w okładkę książki zastanawiając się co mogłabym o niej napisać.
Książka z pewnością niezwykła, jedna z tych, które nie dają się łatwo zdefiniować.
Streszczanie fabuły wydaje mi się zbędne, zresztą nie jestem pewna czy potrafiłabym tego dokonać. Mistrzowska gra czasem i wplątanie w akcję osobistych poglądów autora sprawia, że chronologiczne przedstawienie wydarzeń staje się wręcz niemożliwe.
Dlatego najlepszym rozwiązaniem wydało mi się przytoczyć opis z okładki książki:

Najbardziej niezwykły utwór w dorobku pisarza, łączący elementy powieści inicjacyjnej i surrealistycznej, komedii, rozprawy teologicznej, pamfletu politycznego. Snując opowieść o dorastaniu pokolenia, któremu przyszło się zmierzyć z doświadczeniem wojny w Wietnamie, autor podjął próbę przeniknięcia tajemnicy ludzkiego losu.
Kim jest Owen Meany? Ofiarą ślepego trafu, czy też wizjonerem, który przejrzał zmysły samego Boga? Nowym Mesjaszem czy bluźniercą? Zbiorowym sumieniem pokolenia młodych Amerykanów walczących w Wietnamie, czy może wyzwaniem - albo przestrogą?
Czy Owen Meany urodził się za wcześnie, czy też za późno, czy we właściwym miejscu i czasie stał się narzędziem w rękach przeznaczenia?
Owen Meany to Głos, dobywający się z gardła od urodzenia ukształtowanego do krzyku, to ręka odbijająca piłkę baseballową, która kończy pewien nudny mecz, lecz także daje początek lawinie niesamowitych wydarzeń, historii osobliwej i wzruszającej, okraszonej czarnym humorem, pełnej mrocznego, gorzkiego symbolizmu.

Owen to niezwykły chłopiec, obdarzony niskim wzrostem i dziwacznym głosem, który nie zmienia się przez lata. Niezwykle mądry i dojrzały, z łatwością potrafi rządzić grupą i podporządkować sobie nawet dorosłych.
Wszystko co robi ma jakiś sens, każdy jego krok, każde wypowiedziane słowo i czyn, jest przemyślane i z doskonałą wręcz precyzją przybliża go do tragicznego finału.
Owen zna swój los, swoje przeznaczenie, nie ucieka przed nim, nie próbuje walczyć i się mu sprzeciwiać, wręcz przeciwnie, robi wszystko by wypełnić swoją misję, wierzy, że własnie po to przyszedł na świat, że taki a nie inny los przygotował dla niego Bóg.

Postać Owena posłużyła autorowi do ukazania kilku ważnych aspektów życia.
Wiele miejsca poświęcone jest religii, polityce, wojnie w Wietnamie, miłości, przyjaźni, seksie, literaturze, edukacji, ogólnej mentalności amerykanów i ich sposobie postrzegania świata. Jest o śmierci i o życiu, wieczności i przeznaczeniu.
Książka bawi i wzrusza do łez. Czytając ją śmiałam się w głos by za chwilę płakać nad tragizmem losu głównego bohatera.

Z pewnością Modlitwę za Owena Johna Irvinga mogę zaliczyć do jednej z moich ulubionych książek. Na pewno wrócę do niej jeszcze nie raz by dokładniej przyjrzeć się postaci Owena i przeanalizować motywy jego postępowania.

Z czystym sumieniem mogę polecić tę książkę każdemu, wręcz uważam, że każdy z tą niezwykłą książką powinien się zapoznać.


Tytuł oryginalny: A Prayer for Owen Meany
Wydawnictwo: Prószyński i S - ka
Data wydania: 2008
Ilość stron: 504
Ocena: 6/6
Copyright © Zatopiona w lekturze , Blogger