15:42

Ritterowie. Rzecz o mazurskiej duszy - Patrycja Pelica

Ritterowie. Rzecz o mazurskiej duszy - Patrycja Pelica
"Ritterowie" to powieść, która urzeka klimatem i oczarowuje już od pierwszego słowa, głównie za sprawą bogatego, poetyckiego języka, tak nietypowego dla współczesnej prozy. Trudno jest cokolwiek napisać o tej powieści by nie ująć jej nic z magicznego klimatu i w 100 % oddać jej czar i urok.

Głową rodziny Ritterów jest Martin, który w 1920 roku wraz z żoną osiedlił się w jednej z mazurskich wiosek i objął stanowisko pastora w tamtejszym zborze luterańskim. Początkowo życie rodziny toczyło się spokojnie i sielsko, do momentu wybuchu II wojny światowej, która zmienia dosłownie wszystko. Kilkadziesiąt lat później na Mazury przyjeżdża Anna Ritter, dwudziestoparoletnia Niemka, która chce odkryć prawdziwą historię Ritterów.  Kim tak naprawdę był tajemniczy pastor, o którym lokalna społeczność nie chce nawet mówić? Dlaczego wybrał tak odludne miejsce na swój dom? Co działo się z jego rodziną przez te wszystkie lata i czy naprawdę na Mazurach zaginął po nich wszelki ślad?

Akcja utworu przedstawiana jest w nietypowy sposób. Narratorem powieści jest Marcin, współczesny mieszkaniec Mazurskiej wsi, który daje się wciągnąć Annie w odkrywanie przeszłości do tego stopnia, że sam staje się częścią historii. Współczesność miesza się tutaj z teraźniejszością, dwa światy przenikają się wzajemnie obopólnie na siebie oddziałowując. 

Poznajemy cztery pokolenia Ritterów: Martina i Gretę oraz trzech Helmuthów i trzy Anny (kolejne pokolenia nadawały swoim dzieciom takie same imiona). Każdy z bohaterów obdarzony jest własnymi, niepowtarzalnymi cechami charakteru, własną, tragiczną historią, która wyróżnia go na tle innych. Co ciekawsze żadnego Helmutha i żadnej Anny nie jest się w stanie pomylić, są to postaci tak odrębne i charakterystyczne, że na stałe zapisują się w pamięci czytelnika. Na straży rodziny czuwa długowieczny, mądry i łagodny Martin, który gotów jest oddać własne życie za bezpieczeństwo najbliższych.

Historia Ritterów jest opowieścią tragiczną obfitującą w masę klęsk i niepowodzeń. Niestety życie bywa okrutne i przewrotne, a zły los daje o sobie znać w najmniej spodziewanych momentach. Powieść Patrycji Pelicy jest piękną opowieścią o tym co w życiu najważniejsze, o sile rodzinnych więzi, które są w stanie przetrwać największą zawieruchę, o miłości, tęsknocie, bólu, śmierci i niekończącej się nadziei. Nie jest to książka, o której łatwo zapomnieć, zostawia po sobie trwały ślad w pamięci i sprawia, że staje się integralną częścią życia czytelnika. Realizm magiczny sprawia, że pozornie prosta historia nabiera głębszego znaczenia i zmusza czytelnika do długich rozmyślań nad treścią. Jest to utwór, który otwiera oczy na wiele pozornie błahych spraw, które dostrzega się dopiero po lekturze, sprawia, że zaczyna się doceniać rzeczy, które do tej pory były codziennością. 

Dawno żadna powieść nie wywołała we mnie tak skrajnych emocji jak "Ritterowie". Czytałam zachłannie i zżyłam się z bohaterami jak z własną rodziną. Poznawałam ich losy z rosnącą nostalgią, nadzieją, że być może ich zła passa wreszcie przeminie, a los uśmiechnie się do ostatnich z rodu. Jeśli jesteście ciekawi mazurskiej sagi, która konwencją odrobinę przypomina mi "Sto lat samotności" Marqueza to serdecznie polecam.
_______________________________________

Wydawnictwo: Muza
Data wydania: 2 marca 2016
Ilość stron: 513

19:28

Heaven. Miasto elfów - Christoph Marzi

Heaven. Miasto elfów - Christoph Marzi
Czytelnicy kierujący się tylko tytułem podczas wyboru lektury mogą poczuć się zawiedzeni, ten mianowicie może zwodzić na manowce i wprowadzać w błąd. Nie znajdziemy tu bowiem typowych, baśniowych postaci znanych powszechnie jako elfy. Autor poszedł w zupełnie nowym, oryginalnym kierunku wykorzystując jedynie nazwę. Niestety nie jestem pewna czy mi się to podoba. Może jestem zbyt schematyczna, może zbyt przywiązana do obrazu elfa rodem z "Władcy pierścienia", zawsze gdy słyszę o tych magicznych postaciach przed oczami staje mi Legolas oraz Arwena z tejże powieści. To tak jakby z wampira lub wilkołaka zrobić zupełnie nowe stworzenia bez ich atrybutów i typowych cech wyróżniających ich spośród innych...

Pewnego dnia nad Londynem znika kawałek nieba (ciężko jest mi to sobie wyobrazić). Jego część wraca na swoje miejsce dokładnie w chwili gdy matka Heaven umiera podczas porodu... 

Kilkanaście lat później nastoletni David odnajduje na dachu jednego z londyńskich budynków tajemniczą dziewczynę o niespotykanym imieniu - Heaven, która twierdzi, że dwóch przerażających typków wycięło jej serce. Historia wydaje się nieprawdopodobna i naciągana, przecież bez serca nie można żyć. Mimo wszystko David, pod wpływem uroku dziewczyny postanawia jej pomóc i zabrać do szpitala. Szybko okazuje się, że w fantastycznej opowieści dziewczyny tkwi jednak ziarno prawdy. W piersi Heaven nie słychać bicia serca, jest jedynie cisza i wszechogarniająca pustka. Spotkanie Davida i Heaven rozpoczyna serię osobliwych wydarzeń i niebezpiecznych przygód. Tropem nastolatków podąża dwóch tajemniczych  i groźnych osobników, którzy dostali zlecenie by za wszelką cenę złapać dziewczynę, która potrafi żyć bez serca. 

"Heaven. Miasto elfów" utrzymana jest w konwencji baśniowej oraz posiada liczne nawiązania do klasyki literatury, zwłaszcza Dickensa. Niestety mimo obiecującego początku książka nie powala. Nawet od fantastyki wymagam odrobiny prawdopodobieństwa, poczucia, że być może gdzieś coś takiego mogło wydarzyć się naprawdę, wiary, że być może magiczny świat z magicznymi istotami istnieje w rzeczywistości. W tym przypadku wszystko wydaje się naciągane, sztuczne i pozbawione emocji. Bohaterowie są papierowi, drętwi i schematyczni, rodzące się między nimi uczucie sztuczne i wymuszone, nie iskrzy, nie ma chemii i motyli w brzuchu. O postaciach drugoplanowych szkoda nawet wspominać, w prawdzie są, ale równie dobrze mogłoby ich nie być, pojawiają się i znikają nie wnosząc żadnych istotnych elementów do akcji utworu. Czarny charakter zamiast przerażać bawi i chociaż główni bohaterowie śmiertelnie się go boją, to u czytelnika budzi jedynie zażenowanie. 
David i Heaven mają swoją tragiczną przeszłość, niestety nie ma to odzwierciedlenia w ich postępowaniu. Wydawać by się mogło, że bohaterowie, którzy w swoim życiu wiele przeszli będą dojrzali emocjonalnie, niestety w tym przypadku mamy do czynienia z dwójką dorastających dzieciaków, którzy tak naprawdę nie wiedzą czego chcą, a decyzje, które podejmują są nierozsądne i irracjonalne.

Główni bohaterowie błądzą po omacku, nie trafiając na żaden istotny trop. Wpadają w ręce potencjalnych morderców niemalże na własne życzenie. Finałowa, spektakularna scena na London Eye, jakoś mi umknęła i chociaż mogłaby kojarzyć się z filmami o Jamesie Bondzie, to we mnie nie wywołała żadnych emocji. Miałam wrażenie, że nic w tej książce nie trzyma się kupy. Niby dużo się dzieje, ciągłe pościgi, permanentny stan zagrożenia i fantastyczna tajemnica nie z tego świata, ale każda scena jest do bólu przewidywalna i powierzchowna, liźnięta jedynie pobieżnie, bez wnikania w szczegóły, tak jakby pisana na szybko, będąca jedynie szkicem dużej powieści.

Po raz kolejny zastanawiam się czy nie jestem już za stara na powieści tego typu, być może gdybym przeczytała ją kilkanaście lat temu mój odbiór byłby zupełnie inny. W prawdzie nie jest to książka zła, ma w sobie potencjał, ale brakuje jej dopracowania. Tego czegoś co sprawia, że długo nie da się o niej zapomnieć, a do przedstawionego świata chce się stale powracać.
____________________________________

Wydawnictwo: Muza
Tytuł oryginału: Heaven
Data wydania: 8 czerwca 2016
Ilość stron: 336

11:46

Moje serce należy do ciebie - Allesio Puleo

Moje serce należy do ciebie - Allesio Puleo
Idealny świat nastoletniej Ylenii pryska niczym bańka mydlana w momencie, gdy dowiaduje się, że z dnia na dzień musi przeprowadzić się z Kolumbii do Włoch. Zrozpaczona dziewczyna zostawia chłopaka, przyjaciół i wszystko to co do tej pory kochała by zacząć od nowa w zupełnie nowym i nieznanym miejscu. Powód tak nagłej przeprowadzki podany przez rodziców to awans ojca, rzeczywistość jest jednak bardziej tragiczna. Ylenia cierpi na nieuleczalną wadę serca, uratować może ją tylko przeszczep, a Włochy dają w tej kwestii większe nadzieje i możliwości.

Akcja utworu zapowiadała się bardzo obiecująco. Miałam nadzieję na emocjonującą opowieść, która poruszy wszystkie moje uczucia i sprawi, że długo nie będę mogła się otrząsnąć, niestety całą przyjemność z lektury zepsuło mi już posłowie autorstwa Federico Moccia, który zdradza niemalże całą fabułę wraz z zakończeniem, później było już tylko gorzej. 

Mimo tego, że "Moje serce należy do ciebie" porusza ważny i trudny temat jakim jest śmiertelna choroba oraz przeszczep organów to został on przedstawiony w tak trywialny sposób, że zdecydowane traci na znaczeniu. Inicjatywa autora była szlachetna i jak najbardziej potrzeba jednak moim zdaniem cel nie został osiągnięty. Akcja utworu nie koncentruje się na chorobie Ylenii, a miłosnych rozterkach rozwydrzonych dzieciaków, których podejście do życia lekko szokuje. Z żalem przyznaję, że żaden z bohaterów nie był w stanie zyskać mojej sympatii, a ich postępowanie było dla mnie zupełnie niezrozumiałe i irytujące.
Ojciec dziewczyny, Giorgio, ukrywa przed całą rodziną prawdę o rzeczywistym powodzie wyjazdu i stanie zdrowia jedynaczki, jestem w stanie zrozumieć ukrywanie prawdy przed śmiertelnie chorą nastolatką, ale nie rozumiem jaki był cel okłamywania matki dziewczyny. Ylenia grzeczna, posłuszna i śmiertelnie chora nastolatka wymyka się po kryjomu z domu by spotykać się z chłopakiem nie unikając przy tym alkoholu i imprez do rana. Alex, wybranek serca Ylenii, typowy klasowy błazen, bez ambicji, bez sprecyzowanych celów, któremu w głowie jedynie imprezy i zaliczanie kolejnych chętnych panienek. 

Jest to powieść typowo młodzieżowa, w której trudny temat oddawania organów został jedynie pobieżnie liźnięty, a śmiertelna choroba stanowi tło dla nastoletnich wybryków. Lektura nie wywołała we mnie żadnych emocji, nie zmusiła do refleksji i przemyśleń. Za mało tu dramatyzmu, a zdecydowanie za dużo komizmu. Może jestem już za stara na powieści tego typu, czytanie o frywolnym życiu nastolatków nastawionych jedynie na imprezy już zupełnie mnie nie bawi. Gdyby autor bardziej skupił się na temacie przeszczepu, gdyby więcej czasu poświęcił wątkowi romantycznemu zamiast imprezowemu, być może byłoby lepiej, tak wyszło płytko i nijako. Szkoda, bo pomysł na powieść rewelacyjny.

"Moje serce należy do ciebie" to lekka powieść w sam raz na wakacje, w której tle pojawia się poważny, dający do myślenia motyw. Gdyby z akcji wykreślić wszelkie wzmianki o chorobie Yelenii lektura powieści byłaby koszmarem, na szczęście ta odrobina dramatyzmu ratuje historię od totalnej porażki. Książkę mogę polecić tym, którzy nie oczekują od opowieści tego typu zbyt wielu emocji, być może młodszej młodzieży, chociaż zbyt wielu wzorców do naśladowania tu nie ma. 
_______________________________________

Wydawnictwo: Muza
Data wydania: 11 maja 2016
Tłumaczenie: Ewa Ziembińska
Tytuł oryginalny: Il mio cuore ti appartiene
Ilość stron: 384
Copyright © Zatopiona w lekturze , Blogger