"Ritterowie" to powieść, która urzeka klimatem i oczarowuje już od pierwszego słowa, głównie za sprawą bogatego, poetyckiego języka, tak nietypowego dla współczesnej prozy. Trudno jest cokolwiek napisać o tej powieści by nie ująć jej nic z magicznego klimatu i w 100 % oddać jej czar i urok.
Głową rodziny Ritterów jest Martin, który w 1920 roku wraz z żoną osiedlił się w jednej z mazurskich wiosek i objął stanowisko pastora w tamtejszym zborze luterańskim. Początkowo życie rodziny toczyło się spokojnie i sielsko, do momentu wybuchu II wojny światowej, która zmienia dosłownie wszystko. Kilkadziesiąt lat później na Mazury przyjeżdża Anna Ritter, dwudziestoparoletnia Niemka, która chce odkryć prawdziwą historię Ritterów. Kim tak naprawdę był tajemniczy pastor, o którym lokalna społeczność nie chce nawet mówić? Dlaczego wybrał tak odludne miejsce na swój dom? Co działo się z jego rodziną przez te wszystkie lata i czy naprawdę na Mazurach zaginął po nich wszelki ślad?
Akcja utworu przedstawiana jest w nietypowy sposób. Narratorem powieści jest Marcin, współczesny mieszkaniec Mazurskiej wsi, który daje się wciągnąć Annie w odkrywanie przeszłości do tego stopnia, że sam staje się częścią historii. Współczesność miesza się tutaj z teraźniejszością, dwa światy przenikają się wzajemnie obopólnie na siebie oddziałowując.
Poznajemy cztery pokolenia Ritterów: Martina i Gretę oraz trzech Helmuthów i trzy Anny (kolejne pokolenia nadawały swoim dzieciom takie same imiona). Każdy z bohaterów obdarzony jest własnymi, niepowtarzalnymi cechami charakteru, własną, tragiczną historią, która wyróżnia go na tle innych. Co ciekawsze żadnego Helmutha i żadnej Anny nie jest się w stanie pomylić, są to postaci tak odrębne i charakterystyczne, że na stałe zapisują się w pamięci czytelnika. Na straży rodziny czuwa długowieczny, mądry i łagodny Martin, który gotów jest oddać własne życie za bezpieczeństwo najbliższych.
Historia Ritterów jest opowieścią tragiczną obfitującą w masę klęsk i niepowodzeń. Niestety życie bywa okrutne i przewrotne, a zły los daje o sobie znać w najmniej spodziewanych momentach. Powieść Patrycji Pelicy jest piękną opowieścią o tym co w życiu najważniejsze, o sile rodzinnych więzi, które są w stanie przetrwać największą zawieruchę, o miłości, tęsknocie, bólu, śmierci i niekończącej się nadziei. Nie jest to książka, o której łatwo zapomnieć, zostawia po sobie trwały ślad w pamięci i sprawia, że staje się integralną częścią życia czytelnika. Realizm magiczny sprawia, że pozornie prosta historia nabiera głębszego znaczenia i zmusza czytelnika do długich rozmyślań nad treścią. Jest to utwór, który otwiera oczy na wiele pozornie błahych spraw, które dostrzega się dopiero po lekturze, sprawia, że zaczyna się doceniać rzeczy, które do tej pory były codziennością.
Dawno żadna powieść nie wywołała we mnie tak skrajnych emocji jak "Ritterowie". Czytałam zachłannie i zżyłam się z bohaterami jak z własną rodziną. Poznawałam ich losy z rosnącą nostalgią, nadzieją, że być może ich zła passa wreszcie przeminie, a los uśmiechnie się do ostatnich z rodu. Jeśli jesteście ciekawi mazurskiej sagi, która konwencją odrobinę przypomina mi "Sto lat samotności" Marqueza to serdecznie polecam.
_______________________________________
Wydawnictwo: Muza
Data wydania: 2 marca 2016
Ilość stron: 513
Poetycki język - kusisz tym ;):kto nie lubi czytać książek pięknie napisanych ?;)
OdpowiedzUsuńBardzo mnie zainteresowałaś, myślę, że książka trafiłaby w moje gusta!
OdpowiedzUsuńMusze koniecznie sama przeczytać. Poetycki język ogromnie mnie kusi :)
OdpowiedzUsuńI już myślałam, że sięgnę po tę książkę, bo naprawdę mnie zainteresowałaś. Jednak to porównanie do "Sto lat w samotności" mnie odrobinę odstraszyło, bo nie wiążę z tą powieścią dobrych wspomnień. Zobaczymy jeszcze:)
OdpowiedzUsuńTo może być ciekawe. Zapamiętam sobie ten tytuł, obowiązkowo. ;)
OdpowiedzUsuńWidać, że książka pokazuje, czym jest rodzina. Jestem ciekawa, jak ja odebrałabym bohaterów. Najbardziej jednak ciekawi mnie język, jakim napisana jest powieść:)
OdpowiedzUsuńKsiążki z historią w tle, zwłaszcza z II wojną światową niezwykle mnie intrygują. Chętnie przeczytam :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za rekomendację, bo książka wydaje mi się bardzo interesująca, ominęłabym ją w zalewie nowych tytułów. A widzę, że to coś dla mnie. :)
OdpowiedzUsuńZaintrygowałaś mnie swoją recenzją i z przyjemnością sięgnęłabym do lektury ;)
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja. No, muszę Ci przyznać, że naprawdę potrafisz zachęcić ;) No i do tego ta świetna okładka - taka tajemnicza i intrygująca. Z chęcią przeczytałabym tę książkę.
OdpowiedzUsuńBuziaki, Lunatyczka
Niestety gatunek nie dla mnie, jednak ta twoja recenzja! Nosz kurcze zmuszasz mnie do jej przeczytania :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
http://bookparadisebynatalia.blogspot.com
Zawsze doceniam, kiedy pisarze potrafią tak nakreślić swoich bohaterów, że są oni wiarygodni w swoim zachowaniu i emocjach, a ich losy bardzo zaciekawiają. Książka wydaje się warta uwagi.
OdpowiedzUsuńBardzo mnie zachęciłaś do tej książki. Lubię wielopokoleniowe opowieści.
OdpowiedzUsuńMuszę się rozejrzeć za tą książką koniecznie! :D
OdpowiedzUsuńTrochę mi się nie podoba nadawanie bohaterom takich samych imion... boję się, że bym się pogubiła ;D
OdpowiedzUsuńUwielbiam książki osadzone w czasach wojennych. A taki mazurski i dziki klimat powieści jak najbardziej mi odpowiada.
OdpowiedzUsuńUwielbiam, gdy dwa światy - przeszłości i teraźniejszości przenikają się ze sobą, szczególnie, gdy jest to dobrze wplecione w fabułę! Chociaż nie wiem czy 3 Anny to nie za dużo na moją głowę :D, nawet, jeżeli mają inne charaktery.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, będę wpadać :)
#SadisticWriter
http://zniewolone-trescia.blogspot.com