19:28

Heaven. Miasto elfów - Christoph Marzi

Czytelnicy kierujący się tylko tytułem podczas wyboru lektury mogą poczuć się zawiedzeni, ten mianowicie może zwodzić na manowce i wprowadzać w błąd. Nie znajdziemy tu bowiem typowych, baśniowych postaci znanych powszechnie jako elfy. Autor poszedł w zupełnie nowym, oryginalnym kierunku wykorzystując jedynie nazwę. Niestety nie jestem pewna czy mi się to podoba. Może jestem zbyt schematyczna, może zbyt przywiązana do obrazu elfa rodem z "Władcy pierścienia", zawsze gdy słyszę o tych magicznych postaciach przed oczami staje mi Legolas oraz Arwena z tejże powieści. To tak jakby z wampira lub wilkołaka zrobić zupełnie nowe stworzenia bez ich atrybutów i typowych cech wyróżniających ich spośród innych...

Pewnego dnia nad Londynem znika kawałek nieba (ciężko jest mi to sobie wyobrazić). Jego część wraca na swoje miejsce dokładnie w chwili gdy matka Heaven umiera podczas porodu... 

Kilkanaście lat później nastoletni David odnajduje na dachu jednego z londyńskich budynków tajemniczą dziewczynę o niespotykanym imieniu - Heaven, która twierdzi, że dwóch przerażających typków wycięło jej serce. Historia wydaje się nieprawdopodobna i naciągana, przecież bez serca nie można żyć. Mimo wszystko David, pod wpływem uroku dziewczyny postanawia jej pomóc i zabrać do szpitala. Szybko okazuje się, że w fantastycznej opowieści dziewczyny tkwi jednak ziarno prawdy. W piersi Heaven nie słychać bicia serca, jest jedynie cisza i wszechogarniająca pustka. Spotkanie Davida i Heaven rozpoczyna serię osobliwych wydarzeń i niebezpiecznych przygód. Tropem nastolatków podąża dwóch tajemniczych  i groźnych osobników, którzy dostali zlecenie by za wszelką cenę złapać dziewczynę, która potrafi żyć bez serca. 

"Heaven. Miasto elfów" utrzymana jest w konwencji baśniowej oraz posiada liczne nawiązania do klasyki literatury, zwłaszcza Dickensa. Niestety mimo obiecującego początku książka nie powala. Nawet od fantastyki wymagam odrobiny prawdopodobieństwa, poczucia, że być może gdzieś coś takiego mogło wydarzyć się naprawdę, wiary, że być może magiczny świat z magicznymi istotami istnieje w rzeczywistości. W tym przypadku wszystko wydaje się naciągane, sztuczne i pozbawione emocji. Bohaterowie są papierowi, drętwi i schematyczni, rodzące się między nimi uczucie sztuczne i wymuszone, nie iskrzy, nie ma chemii i motyli w brzuchu. O postaciach drugoplanowych szkoda nawet wspominać, w prawdzie są, ale równie dobrze mogłoby ich nie być, pojawiają się i znikają nie wnosząc żadnych istotnych elementów do akcji utworu. Czarny charakter zamiast przerażać bawi i chociaż główni bohaterowie śmiertelnie się go boją, to u czytelnika budzi jedynie zażenowanie. 
David i Heaven mają swoją tragiczną przeszłość, niestety nie ma to odzwierciedlenia w ich postępowaniu. Wydawać by się mogło, że bohaterowie, którzy w swoim życiu wiele przeszli będą dojrzali emocjonalnie, niestety w tym przypadku mamy do czynienia z dwójką dorastających dzieciaków, którzy tak naprawdę nie wiedzą czego chcą, a decyzje, które podejmują są nierozsądne i irracjonalne.

Główni bohaterowie błądzą po omacku, nie trafiając na żaden istotny trop. Wpadają w ręce potencjalnych morderców niemalże na własne życzenie. Finałowa, spektakularna scena na London Eye, jakoś mi umknęła i chociaż mogłaby kojarzyć się z filmami o Jamesie Bondzie, to we mnie nie wywołała żadnych emocji. Miałam wrażenie, że nic w tej książce nie trzyma się kupy. Niby dużo się dzieje, ciągłe pościgi, permanentny stan zagrożenia i fantastyczna tajemnica nie z tego świata, ale każda scena jest do bólu przewidywalna i powierzchowna, liźnięta jedynie pobieżnie, bez wnikania w szczegóły, tak jakby pisana na szybko, będąca jedynie szkicem dużej powieści.

Po raz kolejny zastanawiam się czy nie jestem już za stara na powieści tego typu, być może gdybym przeczytała ją kilkanaście lat temu mój odbiór byłby zupełnie inny. W prawdzie nie jest to książka zła, ma w sobie potencjał, ale brakuje jej dopracowania. Tego czegoś co sprawia, że długo nie da się o niej zapomnieć, a do przedstawionego świata chce się stale powracać.
____________________________________

Wydawnictwo: Muza
Tytuł oryginału: Heaven
Data wydania: 8 czerwca 2016
Ilość stron: 336

2 komentarze:

  1. pomysł fajny, czuć ten klimat powieści, ale podejrzewam że skierowana jest do młodszych czytelników. Nie mniej może kiedyś się skuszę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja już mam ją za sobą i dla mnie do bani ;/

    OdpowiedzUsuń

Copyright © Zatopiona w lekturze , Blogger