Przyznaję szczerze, jestem daleko w tyle ze współczesną literaturą młodzieżową i modnymi ostatnio dystopiami. Z powieściami tego typu jakoś mi nie po drodze i nie chodzi tu o to, że mam do nich jakieś "ale", po prostu nie było okazji. Z drugiej strony mam nieodparte wrażenie, że jestem już za stara na takie książki.
"Imperium ognia" wpadło w moje ręce zupełnie przypadkowo, przede wszystkim zachęcił mnie opis na okładce, następnie przemówiła niezliczona ilość pozytywnych komentarzy i rekomendacji (tych negatywnych jest zaledwie garstka). Do lektury podeszłam z zaciekawieniem, ale i dużym sceptycyzmem. Początek mnie wynudził, takie to wszystko wydawało się bez ładu i składu, na szczęście później było już odrobinę lepiej.
Świat stworzony przez autorkę to zlepek starożytności, baśni i arabskich wierzeń wymieszany z młodzieżowym fantasy. Świat ten rządzi się swoimi własnymi brutalnymi prawami, dominuje w nim przemoc, nie ma miejsca na litość, strach i miłość.
W Imperium rządzą Maski, bezwzględni, nieznający litości mordercy wywodzący się z Wojanów, którzy zdominowali pozostałe plemiona Imperium. Od najmłodszych lat poddawani są morderczym treningom i szkoleni na maszyny do zabijania w Czarnym Klifie, miejscu gdzie zwykły śmiertelnik nie ma szans na przeżycie. Do Czarnego Klifu trafia Laila, pod przebraniem niewolnicy ma zdobyć informacje dla Scholarskiego ruchu oporu. Dziewczyna trafia w gniazdo węży, które nie znają litości i nie wiedzą co to miłosierdzie, a jedyną rozrywką jest gwałcenie, mordowanie, zadawanie bólu i cierpienia. Szybko okazuje się, że misja dziewczyny nie będzie prosta. Wrogowie mają oczy dookoła głowy, ciężko też ocenić kto jest sprzymierzeńcem, a kto tylko czeka na potknięcie.
Elias jest jedynym absolwentem Czarnego Klifu, któremu żelazna maska na stałe nie przywarła do twarzy. Chłopak marzy o tym by uwolnić się od otaczającej go brutalnej rzeczywistości i uciec od przeznaczenia jakie zgotował mu los. Niestety jako jeden z najlepszych uczniów zostaje wybrany do Prób, które z pośród czterech najzdolniejszych Masek mają wyłonić nowego Imperatora. Zwycięży najlepszy, ten który przeżyje.
Losy tej dwójki splotą się w najmniej spodziewanych okolicznościach.
Skąd zachwyty nad tą powieścią? Same streszczenie fabuły brzmi jak pomieszanie z poplątaniem. Owszem książkę czyta się bardzo przyjemnie i z chęcią sięgnę po kontynuacje, aby poznać dalsze losy bohaterów, ale nawet ja potrafię zauważyć zbieżności z innymi powieściami tego typu. Nie jest to nic nowego, oryginalnego ani odkrywczego. Próby jakimi poddane zostały Maski wydawały mi się bezsensowne i głupie, niby niebezpieczne, a we mnie nie wzbudziły żadnych emocji. Zresztą powieść zmierza, ku jednemu przewidywalnemu zakończeniu. Podobno autorka pracowała nad nią siedem lat, przyznaję, że pod względem technicznym jest dopracowana i dopięta na ostatni guzik, jednak sądzę, że przez tak długi okres czasu można było wymyślić coś, co będzie bardziej działać na emocje.
Nie czytałam ani z zachwytem, ani z wypiekami na twarzy, ot, zwykła, przyjemna historyjka jakich ostatnio pełno. W dalszym ciągu czekam na coś odkrywczego co porwie mnie do reszty i sprawi, że z niecierpliwością będę czekać na kolejną część. Chyba odzywa się we mnie dusza zramolałego tetryka, któremu wszystko wydaje się naiwne, głupiutkie i dziecinne :)
Żeby była jasność, książka jest (w moim mniemaniu) dobra, mocne 4 na 6 lub 6 na 10, jak kto woli ;) jednak po tych wszystkich przeczytanych ochach i achach spodziewałam się odrobinę czegoś innego, mocniejszego i bardziej pomysłowego. Czegoś co mnie zaskoczy, wprawi w osłupienie i sprawi, że przez kilka kolejnych nocy nie będę mogła spać z przejęcia.
Tytuł oryginalny: An Ember in the Ashes
Tłumaczenie: Jerzy Malinowski, Marcin Wawrzyńczak
Wydawnictwo: Muza
Data wydania: 4 listopada 2015
Ilość stron: 510
Recenzja bierze udział w wyzwaniu:
A mnie ta książka właśnie strasznie kusi! :D
OdpowiedzUsuńMnie kusi książka już ze względu na samą okładkę :D Więc podejrzewam, że z czasem pewnie się z nią zapoznam ;)
OdpowiedzUsuńJak na młodzieżówkę, to bardzo dobra książka. Jeszcze półtora, dwa lata temu uważałam podobnie jak Ty, że młodzieżówki nie są dla mnie, jestem za stara ble ble ble. Ale się w nich odnalazłam mimo wszystko. Czasem zdarzy się coś słabszego, ale to jak wszędzie :)
OdpowiedzUsuńMiałam możliwość ją otrzymać, ale zrezygnowałam, bo stwierdziłam, że to nie mój klimat. Teraz ponownie się nad nim zastanawiam i chyba zmienię swoje zdanie, i jednak sięgnę po tę książkę. Lubię młodzieżówki. Lubię być na czasie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Po Książkach Mam Kaca