Czy "Zieloną milę" muszę komuś przedstawiać? Jeżeli ktoś nie czytał książki na pewno słyszał o filmie. Sama zaczęłam od ekranizacji. Po raz pierwszy oglądałam go będąc małą dziewczynką, film skradł moje serce i za każdym razem gdy go oglądam wciąż wywołuje we mnie te same emocje. Tym razem przyszła kolej na książkę, genialną, wzruszającą, niezwykłą. Dawno nie miałam okazji sięgnąć po coś co targnie moimi emocjami od samego początku do samego końca, pozostawiając książkowego kaca. Mimo, że znam tę historię niemalże na wylot to miałam wrażenie jakbym poznawała ją zupełnie na nowo.
"Czas leczy wszystkie rany, czy chcemy czy nie. Czas oddala od nas wszystko, a na samym końcu czeka nas wyłącznie mrok. Czasami odnajdujemy w nich innych, a czasem znów ich tam gubimy..."
Historię poznajemy z perspektywy Paula Edgecombe, strażnika więziennego w bloku E, miejsca do którego trafiają mordercy i zwyrodnialcy skazani na śmierć, gdzie długa zielona mila (nazwana tak od koloru wykładziny) prowadzi do stojącego na drewnianym podium krzesła elektrycznego zwanego Starą Iskrówą. To tutaj trafia John Coffey ("tak jak napój, tylko inaczej się pisze"), olbrzymi murzyn skazany na śmierć za brutalne morderstwo i gwałt na kilkuletnich bliźniaczkach. John nie pasuje do profilu pedofila mordercy, jest łagodny niczym baranek, nie sprawia żadnych trudności, ciągle płacze i boi się ciemności. Szybko okazuje się, że posiada również nadprzyrodzone zdolności, a to, że został uznany za mordercę to czysty przypadek i zbieg okoliczności.
"Każdy z nas jest kruchy niczym szkło, nawet w najbardziej sprzyjających okolicznościach"
Stephen King jest mistrzem w tworzeniu niepowtarzalnego klimatu oraz wyrazistych i niezapomnianych bohaterów. Każda postać ma mocno zarysowaną osobowość, która sprawia, że czytelnikowi nie pozostaje obojętna. Można darzyć ich sympatią bądź nie, bohaterowie negatywni są całkowicie pozbawieni pozytywnych cech i nawet gdy spotyka ich coś złego, nie jest ich żal.
Inaczej ma się sytuacja z niektórymi skazańcami z celi śmierci. Mimo, że teoretycznie, spotkała ich zasłużona kara, to ostatnie dni życia, które mamy okazję obserwować, pozostawiają wiele wątpliwości co do słuszności kary śmierci, zwłaszcza poprzez krzesło elektryczne, co wydaje mi się dość brutalnym i mało humanitarnym rozwiązaniem.
Książka wciąga od pierwszych stron, jest tajemnicza i nieoczywista. Akcja utworu jest silnie osadzona w rzeczywistości, mimo wszystko nie brak jej magii i odrobiny fantastyki (bez czego książki Kinga nie mogłyby chyba istnieć). Problemy dotykające bohaterów są codzienne i takie ludzkie - konflikty w pracy, choroby, miłość, przyjaźń, współczucie, nienawiść. Obok pojawia się magia i odrobina tajemnicy. Kim jest John Coffey? Czy jest narzędziem w rękach Boga, który miał sprawić, że życie na ziemi stanie się znośniejsze? Co się stanie gdy niesprawiedliwie oskarżony zniknie z powierzchni ziemi?
"Jestem strasznie zmęczony bólem, który słyszę i czuję, szefie. Zmęczony tym, że ciągle wędruję, samotny jak drozd na deszczu. Nie mając nigdy żadnego kumpla, z którym mógłbym wędrować i który powiedziałby mi, skąd, dokąd i po co idziemy. Jestem zmęczony tym, że ludzie są dla siebie niedobrzy (...)Zmęczony ciemnością. Czuję głównie ból. Jest go za dużo."
"Zielona mila" to powieść niezwykle emocjonująca, która wywołuje chyba wszelkie możliwe reakcje. Jest tutaj miejsce na humor i śmiech, jak i smutek oraz refleksję. Pozytywne momenty nie pozwalają jednak zapomnieć o tym, że akcja utworu rozgrywa się na bloku śmierci, w miejscu gdzie więźniowie spędzają ostatnie dni swojego życia. Finałowa scena wzrusza, czyta się ją ze łzami w oczach, mimo, że wszystko w oczywisty sposób prowadzi do tragicznego końca. W trakcie lektury ma się nadzieję, że jednak historia potoczy się inaczej, że sprawiedliwości stanie się zadość. W dzisiejszych czasach proces Johna Coffey'a wyglądałby zupełnie inaczej.
Polecam wszystkim, nawet tym, którzy za Kingiem nie przepadają. Brak jej typowo kingowskich zapędów do zbytecznego rozwlekania akcji i nudzenia czytelnika, fantastyki. Powieść porusza najgłębsze emocje i śmiało zasługuje na miano arcydzieła. Śmiało mogę stwierdzić, że zdecydowanie należy do moich ulubionych i wrócę do niej jeszcze nie raz.
Tytuł oryginalny: The Green Mile
Tłumaczenie: Andrzej Szulc
Wydawnictwo: Albatros
Data wydania: 2001
Ilość stron: 415
Recenzja bierze udział w wyzwaniach:
Cytaty z tej książki nigdy nie przestaną trafiać w moje serce:)
OdpowiedzUsuńNie zliczę ile razy oglądałam film:) Kocham. Książkę czytałam dwa razy.Też kocham:)
OdpowiedzUsuńZnam fiilm, książkę na pewno kiedyś przeczytam :)
OdpowiedzUsuńCzytałam oczywiście kilka razy. Uwielbiam :)
OdpowiedzUsuńPrzewspaniała historia :) Chyba najlepsza, jaką King stworzył :)
OdpowiedzUsuńJak dla mnie ta książka stanowi kopalnie wzruszających i poczuających cytató. Fantastyczne jest to, że nawet mistrz grozy potrafii tworzyć książki przemawiające do udzkich serc.
OdpowiedzUsuńhttp://kruczegniazdo94.blogspot.com
Genialna książka, film też jest świetny.
OdpowiedzUsuńWstyd się przyznać, ale książki Kinga ciągle przede mną.
OdpowiedzUsuńNiesamowita książka, fantastyczny film, przeżywam za każdym razem!
OdpowiedzUsuńHistorię znam niestety jedynie z filmu.
OdpowiedzUsuńTytuł znajomy, ale książek Kinga nie lubię...
OdpowiedzUsuńUwielbiam! Wspaniała książka! Ja również gorąco ją polecam!
OdpowiedzUsuńWidziałem tylko film który moim zdaniem jest obłędny :) boje się pomyśleć jaka musi być książka :) filmy zazwyczaj nie dorównują swoim papierowym wersjom :) w tym przypadku książka może być tylko lepsza :)
OdpowiedzUsuńNie czytałam, właściwie z książek tego Pana to żadnej nie czytałam, ostatnio zaczęłam "To", ale idzie ciężko... Oglądałam za to film i jest naprawdę dobry! Długo się do tego zbierałam, bo film nie należy do najnowszych, a nie przepadam filmami starymi/starszymi. Każdy się dziwił, że jeszcze nie oglądałam, to wreszcie się przemogłam i nie żałuję ^^
OdpowiedzUsuń