Kaja Redo, główna bohaterka książki "Błękitne dziewczyny" mieszka w Radomiu, podobno jednym z najgorszych miast do życia, bez perspektyw, szans na rozwój i karierę. Dziewczyna niedawno rozstała się z narzeczonym i była zmuszona ponownie zamieszkać z rodzicami, pracuje jako fotoreporterka dla lokalnego tygodnika mając szefową z piekła rodem, która skutecznie uprzykrza jej życie i płaci marne grosze.
Kaja i tak nie znajduje się w najgorszej sytuacji, jedna z jej przyjaciółek pracuje w znanej sieci księgarskiej jako sprzedawca, a druga pozostaje bezrobotna i mieszka pod jednym dachem z mężem gburem, który nie potrafi jej docenić (wszystkie trzy dziewczyny ukończyły filologię polską na renomowanym uniwersytecie, ale po okresie studiów postanowiły wrócić do swojego rodzinnego miasta).
"Radom - Dziadom"
Kaja kocha swoje rodzinne miasto i denerwują ją nieprzychylne komentarze jakie krążą na jego temat. Jest typową lokalną patriotką, która chciałaby wydobyć z miasta to co najlepsze, pokazać, że w Radomiu też da się odnieść sukces i godnie żyć. Pod wpływem nagłego impulsu zakłada na Facebooku profil "Szczęśliwe Polki", na których umieszcza zdjęcia zwykłych kobiet (i dziewczyn), którym udało się osiągnąć sukces.
Jest tam Iwona, która wyszła z depresji poporodowej, schudła 32 kg i odniosła sukces jako internetowa trenerka fitness, jest Magda, która napisała 117 wierszy, Lidia, która odeszła od męża tyrana, Malwina, która potrafi ubrać się z klasą za 5 zł w ciucholandzie (jak widać za swój osobisty sukces można uznać niemalże wszystko).
Początkowo Kaja miała na celu umieszczać na profilu jedynie zdjęcia radomianek, jednak popularność Szczęśliwych Polek przeszła jej najśmielsze oczekiwania, kobiety z całej Polski nadsyłały zdjęcia z opisem swojego sukcesu.
Książka, aż kipi od pozytywnej energii i optymizmu. Autorka pokazuje, że niezależnie od wieku, miejsca zamieszkania czy wykształcenia można być szczęśliwym, wystarczy tylko odkryć w sobie to coś z czego jesteśmy dumni.
Barwni bohaterowie to dodatkowy plus powieści. Z Kają i jej przyjaciółkami nie da się nudzić, czasem mają gorsze dni, czasem dopada je dołek i chwile załamania, ale zawsze mogą na siebie liczyć i dzięki temu przechodzą najgorsze momenty swojego życia nie tracąc optymizmu i poczucia humoru.
"Błękitne dziewczyny" odebrałam bardzo osobiście. Z Kają wiele mnie łączy - podobny wiek, ukończony kierunek studiów, miejsce zamieszkania (tak, tak jestem z Radomia i nie wstydzę się do tego przyznać ;), dodatkowo książkę czytałam w trudnym dla mnie okresie gdzie niemalże wszystko działało na mnie negatywnie i doprowadzało do łez. Przyczyną złego nastroju było właśnie moje miasto, gdzie ciężko się wybić, znaleźć dobrą pracę i odnieść zawodowy sukces. Lektura powieści podziałała na mnie niczym wizyta u najlepszego psychoterapeuty, dodała wiary w siebie, pewności, przyczyniła się do poprawy nastroju i sprawiła, że bardziej optymistycznie patrze w przyszłość. Bo skoro innym kobietom się udaje to czemu mi ma się nie udać? Najważniejsze nie jest miejsce zamieszkania, a pomysł na siebie, determinacja i uparte dążenie do celu. Czasami warto zaryzykować by zacząć się spełniać, odnieść sukces i być szczęśliwym. Chciałam podziękować autorce za to, że mi to uświadomiła, w końcu jest jedną z radomianek, które odniosły sukces :)
Książkę polecam wszystkim bez wyjątku. Dawno nie czytałam czegoś tak optymistycznego, prosta historia, która daje wiele do myślenia i sprawia, że na życie zaczyna się patrzyć w zupełnie innych barwach. No i Radom można poznać z zupełnie innej perspektywy :)
Wydawnictwo: Muza
Data wydania: 14 października 2015
Ilość stron: 528
Recenzja bierze udział w wyzwaniach:
Jeśli polecasz to zdecydowanie dam się namówić ;)
OdpowiedzUsuńThievingbooks
Cieszę się, że książka poprawiła Ci humor, zdecydowanie zamierzam ją przeczytać:)
OdpowiedzUsuńTo lekturka widzę miała na ciebie cudowny wpływ :) Ja jednak się nie skuszę ^^
OdpowiedzUsuńAle nie rozumiem takich fal na konkretne miasta... A co, w Warszawie czy w Łodzi to nie odwala się kurde głupot, nie dochodzi do dziwnych incydentów itp? o.O
Dokładnie, wszędzie można spotkać buraków ;) tylko, że w Radomiu rzeczywiście kiepsko jest z pracą i potrzeba wiele determinacji (lub znajomości) by się wybić i coś osiągnąć. Większość moich znajomych, którzy osiągnęli sukces wyjechali z miasta i nie mają zamiaru wracać, a szkoda, bo Radom to miasto z potencjałem, który trzeba tylko rozbudzić.
UsuńSkoro ta lektura tak na Ciebie zadziałała, to musi koniecznie wpaść i w moje ręce, bo sama przechodzę cięższy okres teraz :)
OdpowiedzUsuńChętnie przeczytam, w Radomiu nigdy jeszcze nie byłam.. lubię książki z naszymi polskimi miastami w tle, jeszcze optymistyczne :)
OdpowiedzUsuńW zasadzie w Radomiu nie ma czego szukać, zdecydowanie lepiej poznać go z perspektywy Kai Redo niż osobiście ;) chociaż ja lubię swoje miasto, typowe molochy mnie przerażają, a tu z jednego końca na drugi mogę przejechać 1 autobusem i nie ma szans bym się zgubiła ;)
UsuńDokładnie, pomysł na siebie i determinacja w dążeniu do celu są ważne, usiąść i narzekać można wszędzie. Z tego co czytam, książka dająca nadzieję i optymistyczna, przeczytam jak będę miała okazję.
OdpowiedzUsuńPowiem szczerze, że okładka wcale nie przywodzi na myśl Radomia. Nie słyszałam o tej nowości, ale z chęcią bym się przy niej odstresowała.
OdpowiedzUsuńW każdym mieście można znaleźć szczęśliwe kobiety, w Radomiu też ;) ale wiem o czym mówisz, dla mnie okładka też jest taka nie radomska, byłam bardzo zaskoczona gdy przeczytałam o czym jest ta książka i sięgnęłam po nią w zasadzie tylko ze względu na opisywane miasto, na szczęście byłam bardzo pozytywnie zaskoczona
UsuńNie przepadam za typowo 'polskimi' książkami; typowo polskojęzyczne nazewnictwo wydaje mi się skrajnie hermetyczne i pozbawione uniwersalności. Nawet w swoich tekstach nigdy nie stosuję wyłącznie polskich nazw. Ale każdy czuje się najlepiej w innych klimatach, nie?
OdpowiedzUsuńJakoś mnie do siebie nie przekonuje ;/
OdpowiedzUsuńSzkoda, ale oczywiście rozumiem ;-)
UsuńDziwie się, że jeszcze o niej nie słyszałam :)
OdpowiedzUsuńIdealna lektura na podły jesienny nastrój.
OdpowiedzUsuńDokładnie, poprawia humor zdecydowanie
UsuńBrzmi w porządku i wydaje się ciekawe, ale niestety odciągają mnie takie tematy jak to znaleźć szczęście.
OdpowiedzUsuńMoże innym przypadnie do gustu. :>
Co prawda nie jest to mój ulubiony gatunek, ale po takiej recenzji grzechem byłoby po książkę nie sięgnąć ;)
OdpowiedzUsuńTak się składa, że mam ją w biblioteczce. Nie byłam nią specjalnie zainteresowana, ale chyba zmieniłam zdanie. Czuję, że mogłaby mi się spodobać.
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem Twojej opinii
UsuńTo jak przeczytam ta książkę, to ociupinkę tak, jakbym czytała o Tobie? :)
OdpowiedzUsuńWiele mnie łączy z bohaterką, ale też wiele różni;-) sądzę, że nie jedna czytelniczka mogłaby się z nią identyfikować;-)
UsuńMnie również brakuje optymistycznych historii, a ta wydaje się idealna :)
OdpowiedzUsuń