Siedemnastoletnia Amanda wraz z grupą internetowych znajomych spędza czas wolny grając w grę rpg - "Ripper", inspirowaną zbrodniami popełnionymi przez Kubę Rozpruwacza. Z czasem wyimaginowany świat zaczyna nudzić inteligentnych nastolatków, postanawiają zatem rozwikłać zagadkę tajemniczych morderstw, które w niedawnym czasie nawiedziły Kalifornię. Zabawa przestaje być zabawą w momencie gdy matka Amandy zostaje porwana, wszystko wskazuje na to, że padła ofiarą niebezpiecznego psychopaty.
Większa część powieści zawiera opis miłosnych perypetii Indiany, matki Amandy. Kobiety o beztroskiej duszy nastolatki, naiwnej, wierzącej w horoskopy i astrologię, zajmującą się medycyną niekonwencjonalną i leczeniem za pomocą masaży oraz aromaterapii. Indiana jest postacią lekko irytującą, sprawia wrażenie tandetnej, pustej, stereotypowej blondynki, która nie ma do zaoferowania nic więcej niż własne ciało. Autorka wielokrotnie podkreśla fizyczne atuty swojej bohaterki - krągła, z dużymi piersiami i wydatnymi biodrami, blondynka z burzą loków, którą zachwycają się wszyscy mężczyźni. Rywalizacja o względy Indiany jest dość ostra, a potencjalni kandydaci nie przebierają w środkach by dotrzeć do celu.
Wątek kryminalny jest dość mocno naciągany, przyznaję, że pomysł na akcję był dość interesujący, jednak jego potencjał nie został w pełni wykorzystany. Inspektorem policji jest ojciec Amandy, typowy macho, który nie przepuści żadnej kobiecie. Bez najmniejszego wahania zdradza wszystkie poufne informacje dotyczące śledztwa córce, która wykorzystuje je w grze. Policjanci błądzą niczym dzieci we mgle, bez żadnego ładu i składu, nie potrafią połączyć oczywistych faktów w całość. Każdy wniosek i trop, nawet ten najbardziej oczywisty, pochodzi od bandy dzieciaków. Gdyby nie ripperowcy, policji nigdy nie udałoby się rozwiązać zagadki i złapać mordercy.
Ciekawym zabiegiem, który ratuje książkę przed całkowitą klapą jest ukazanie szerokiego przekroju amerykańskiego społeczeństwa. Znajdziemy tutaj elitę społeczną, nielegalnych imigrantów, dzieciaki z problemami, artystów, astrologów, homoseksualistów, transwestytów i byłych żołnierzy zmagających się ze stresem pourazowym. Każda z postaci została drobiazgowo nakreślona i przedstawiona w całej okazałości, niestety ta wielowątkowość trochę męczy, a szczegółowe opisy życia wewnętrznego każdego z bohaterów sprawiają, że napięcie, które tak cenię w kryminałach gwałtownie spada i nie pozostaje po nim zupełnie nic.
Pani Isabel Allende pisanie kryminałów niestety nie wychodzi. Jeśli wziąć pod uwagę jedynie psychologiczne przedstawienie postaci to można odkryć w książce pewien urok i to coś, czego nie ma w innych dziełach, jednak sięgając po "Rippera" nie tego szukałam i oczekiwałam. Mimo wszystko z chęcią poznam pozostałe książki autorki, aby na własnej skórze przekonać się jak radzi sobie w "swoim" gatunku.
Tytuł oryginału: Ripper
Wydawnictwo: Muza
Data wydania: październik 2014
Ilość stron: 496
Recenzja bierze udział w wyzwaniach:
Gdzieś, kiedyś czytałam, że niestety ten kryminał nie wyszedł autorce. Nie czytałam jeszcze nic spod jej pióra ale planuję przeczytać którąś z jej wcześniejszych książek.
OdpowiedzUsuńRównież byłam rozczarowana - Allende jednak powinna pozostać przy realizmie magicznym, kryminały to zdecydowanie nie jej broszka ;)
OdpowiedzUsuńKurczę, a ja pokochałam autorkę za jej styl.. i miałam ogromną nadzieję, że ta książka będzie taka, jak jej niesamowite obyczajówki. Czytałam już "Dziennik Mai" i "Podmorską wyspę" :)
OdpowiedzUsuń