"Love, Rosie" jest powieścią epistolarną, składa się z masy kartek, listów, zaproszeń, maili, rozmów na czacie i innego rodzaju korespondencji. Przyznam, że początkowo byłam przerażona i zastanawiałam się jak podołam lekturze (mam przykre doświadczenia z czasów szkolnych). Na szczęście fabuła wciąga błyskawicznie, książkę wręcz pochłaniałam i wciąż było mi mało. Gdy zatopiłam się w świat wykreowany przez Panią Ahern wszystko dookoła przestało istnieć i mieć jakiekolwiek znaczenie.
Głównymi bohaterami utworu jest para nierozłącznych przyjaciół, Rose i Alex. Poznajemy ich gdy mają 7 lat i towarzyszymy niemalże przez całe życie. Obserwujemy ich zmagania w szkole, pierwsze miłości, problemy i dylematy związane z dorastaniem, pierwsze kroki stawiane w dorosłym życiu, sukcesy i porażki w życiu zawodowym oraz osobistym. Nawet miliony kilometrów i życie na innych kontynentach nie wpływa negatywnie na przyjaźń tej dwójki, chociaż na przestrzeni upływających lat, nieporozumień i korespondencyjnych konfliktów zbliżają się do siebie i oddalają na zmianę. Ich przyjaźń wielokrotnie staje pod znakiem zapytania, potrafią nie odzywać się do siebie przez kilka miesięcy, po to by później zasypać się masą korespondencji z przeprosinami i wyjaśnieniami.
"Love, Rosie" jest książką o tym jak jedna błędna decyzja może zaważyć na całym naszym życiu. Młodzi ludzie często działają pod wpływem nagłego impulsu i dają się ponieść urokowi chwili, co niestety może nieść za sobą opłakane konsekwencje, które będą prześladować całe życie. Cały system wartości, plany i marzenia głównej bohaterki z dnia na dzień muszą zastać przewartościowane. Rose musi nauczyć się żyć w nowej, trudnej rzeczywistości, gdzie szczęście osobiste i własne zachcianki schodzą na drugi plan. Dziewczyna nie ma wyboru, musi zadowolić się tym co ma, a nie tym co chciałaby mieć. Główny problem Rosie polega na tym, że wciąż podejmuje błędne decyzje, starając się uszczęśliwić wszystkich dookoła nie myśląc o własnym szczęściu i realizacji marzeń. Autorka pokazuje nam ile trudu trzeba by wyjść z błędnego koła i wreszcie stanąć na nogi. Nie należy bezgranicznie poświęcać się dla innych, trzeba również realizować swoje cele i czasami decydować się na ryzykowne plany, które pozwolą osiągnąć szczęście. Główna bohaterka dość późno uzmysławia sobie tą prawdę, marnuje połowę życia na nieudane związki i mało ambitną pracę, na szczęście nie jest na tyle późno by nie udało się tego naprawić.
Alex i Rosie momentami stają się bardzo irytujący. To, co wyprawiają ze swoim życiem woła wręcz o pomstę do nieba. A wystarczyłoby tylko przeprowadzić jedną szczerą rozmowę, która sprawiłaby, że wszyscy byliby szczęśliwi. I tutaj znakomicie pasuje powiedzenie "kto nie ryzykuje ten nie ma".
Kreacja postaci jest plastyczna i barwna. Bohaterowie są niczym prawdziwi ludzie z krwi i kości nie pozbawieni wad. Sprawia to, że ich perypetie można traktować niezwykle osobiście, jak coś co przytrafiło się dobremu znajomemu.
"Love, Rosie" jest książką poruszającą, przepełnioną emocjami, zarówno tymi pozytywnymi jak i negatywnymi. Nie da się pozostać obojętnym wobec tego co zgotował los dwójce zagubionych przyjaciół. Razem z nimi przeżywa się każdy sukces i każdą porażkę oraz z całego serca kibicuje by wreszcie odnaleźli tą właściwą drogę ku szczęściu.
Premiera książki już 3 grudnia!
Sądzę, że sprawdzi się znakomicie jako prezent dla każdej kobiety niezależnie od wieku. Ile z nas może utożsamiać się z główną bohaterką? Ile z nas ustrzec przed popełnieniem nieodwracalnych błędów? "Love, Rose" daje wiele do myślenia, sama czytałam książkę w dość osobistych kategoriach, na pewno jeszcze nie raz do niej wrócę i podsunę pod nos dorastającej córce gdy przyjdzie na to odpowiedni moment.
Tytuł oryginalny: When Rainbows End
Tłumaczenie: Joanna Grabarek
Wydawnictwo: Akurat
Data wydania: 3 grudnia
Ilość stron: 512
Recenzja bierze udział w wyzwaniach:
Książka zdecydowanie nie dla mnie. To akurat nie mój typ literatury, którą czytam. [ Szept Myśli ]
OdpowiedzUsuńSzkoda, ale rozumiem, że nie każdy gustuje w romansidłach ;)
UsuńJa uwielbiam piękne okładki, jak jeszcze książka jest interesująca to juz w ogóle! :)
OdpowiedzUsuńTeż uwielbiam :)
UsuńJa z chęcią bym książkę przeczytała :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że warto ;)
UsuńWciąż poszukuję tej książki :)
OdpowiedzUsuńOwocnych poszukiwań życzę ;)
UsuńBardzo fajna, mimo wszystko optymistyczna opowieść:) Ruby była mega śmieszna:)
OdpowiedzUsuńRuby to zdecydowanie najbardziej pozytywna postać z tej książki ;)
UsuńMam ją w planach, głośna jej reklama na blogach wzmaga moją chęć przeczytania ,,Love, Rosie" :)
OdpowiedzUsuńZawsze było dość głośno o tej książce ;) sądzę, że to głównie ekranizacja "Na końcu tęczy" wpłynęła na to by wznowić wydanie,
UsuńOch, zawsze chciałam przeczytać "Na końcu tęczy" ale masz rację ceny za tę książkę były astronomiczne, a w mojej bibliotece tej książki nie ma, ale teraz koniecznie będę ja musiał zdobyć - i ma nowy tytuł :)
OdpowiedzUsuńI wreszcie można ją nabyć za rozsądną cenę ;)
UsuńFilm był niesamowicie przyjemny, dlatego chętnie sięgnę po powieściowy pierwowzór :).
OdpowiedzUsuńA ja z przyjemnością obejrzę film :)
UsuńNic jeszcze nie czytałam tej autorki (ale mi wstyd :( ) - muszę koniecznie to nadrobić :)
OdpowiedzUsuńKoniecznie ;) polecam książki autorki
UsuńO! Tę książkę mam ochotę poznać ;)
OdpowiedzUsuńCieszę się, myślę, że warto ;)
UsuńPostaram się przeczytać, bo poprzednie powieści bardzo dobrze mi się czytało:)
OdpowiedzUsuńA ja z chęcią poznam pozostałe książki autorki, zaliczone mam tylko 2 ;)
UsuńMnie osobiście nic nie ciągnie ani do ksiażki, ani do filmu. Jedyne co mnie w samym filmie interesuje to Lily Collins, którą uwielbiam od czasu jednego z filmów z jej udziałem (nie pamiętam tytułu!)
OdpowiedzUsuńA ja aktorów nie znam, chociaż mam zamiar poznać oglądając właśnie ten film ;)
UsuńNiby romans, ale nie będę ukrywać, że je lubię, a ten szczególnie mnie zainteresował. Lubię powieści w listach, a także historie, gdzie można poznać bohaterów od podszewki. W tym wypadku nie wiem jednak, czy nie obejrzę filmu, bo fabuła idealna na film romantyczny.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Z tego co słyszałam film trochę różni się od książki, sama jeszcze nie miałam okazji obejrzeć, ale na pewno to nadrobię
UsuńBiorąc pod uwagę to, że bohaterowie większość swojego życia zepsuli na własne życzenia i stale popełniali głupie błędy to nie potrafię inaczej o nich myśleć niż irytujący ;)
OdpowiedzUsuńNiestety mnie książka się nie spodobała - liczyłam na magię Ahern, którą kojarzyłam ze "Stu imion", ale nic takiego nie znalazłam. Choć lektura szła szybko, trochę się męczyłam.
OdpowiedzUsuńMoże to przez formę? Na początku też byłam nieprzyjemnie zaskoczona, ale ogólnie książka wypadła u mnie na duży plus :)
UsuńZastanawiałam się chwilę nad sięgnięciem po tę książkę. Widziałam dużo pozytywnych komentarzy i recenzji, ale również dużo negatywów. Ale wychodzi na to, że przeczytam :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
O książkach – okiem Optymistki