Książka zalegała na mojej półce jakiś czas, bałam się po nią sięgnąć by znów się nie zawieść (ostatnio nie miałam szczęścia do interesujących lektur). Wreszcie gdy zdecydowałam się do niej sięgnąć, przepadłam do reszty. Wciągnęło mnie i nic nie było w stanie oderwać. Wciąż było mało, mało i mało...
Dziewczęta z Szanghaju to zlepek opowieści i wspomnień mieszkańców Chin z lat 1937 - 1957, zebranych i połączonych w jedną całość.
Pearl i May to piękne siostry z zamożnego, chińskiego domu. Starają się być nowoczesne, są modelkami, pozują do kalendarzy, prowadzą zabawowe, swobodne, pozbawione trosk życie.
Do czasu.
Pewnego dnia ojciec, któremu powierzyły wszystkie swoje oszczędności, ogłasza bankructwo. Dziewczyny, aby zapewnić rodzicom dach nad głową godzą się poślubić zupełnie nieznajomych sobie mężczyzn.
Po skromnym ślubie i nocy poślubnej mężowie wyjeżdżają do Los Angeles, May i Pearl mają później do nich dołączyć, jednak nie wsiadają na statek płynący do USA i być może był to najgorszy błąd ich życia.
Wybucha wojna chińsko - japońska. Gdy sytuacja staje się wyjątkowo krytyczna, a ojciec znika w tajemniczych okolicznościach, siostry wraz z matką postanawiają opuścić Szanghaj. Wyruszają w pełną niebezpieczeństw podróż, nie unikając po drodze dramatycznego spotkania z Japończykami.
Gdy wreszcie udaje im się stanąć na terytorium USA trafiają do obozu dla uchodźców, gdzie, częściowo z własnej woli, spędzają cztery upokarzające miesiące. W końcu, wraz z ogromną tajemnicą, łączącą ich jeszcze bardziej, odnajdują swoich mężów.
Wydaje się, że wszystko będzie już w porządku, niestety stałe represje, prześladowania i ograniczenia wprowadzone przez rdzennych mieszkańców Ameryki, a także rodzinne tragedie, stale nawiedzające rodzinę, nie pozwalają cieszyć się życiem i zapomnieć o tragicznej przeszłości.
Pearl i May mają w sobie coś co przyciąga nieszczęścia. Gdy wydaje się, że już nic gorszego nie może się przytrafić, dochodzi do tragedii, które znów wstrząsając ich światem.
Zakończenie książki pozostaje otwarte, mam wrażenie jakby dzieło było niedokończone, jakby autorka planowała w niedalekiej przyszłości kontynuować opowieść o tych dwóch niezwykłych, nieszczęśliwych kobietach. Z miłą chęcią poznałabym ich dalsze losy, być może szczęście się wreszcie do nich uśmiechnie.
Szczegółowe opisy tradycji chińskiej, wierzenia i przesądy przeplatają się z autentycznymi wydarzeniami historycznymi, dzięki czemu książka jeszcze bardziej zyskuje na wartości.
Warto po nią sięgnąć, nawet po to by , poznać mentalność tego niezwykłego chińskiego narodu, którego historia w zadziwiający sposób, przypomina naszą polską historię.
Tytuł oryginalny: Szanghai Girls
Tłumaczenie: Magdalena Słysz
Wydawnictwo: Świat Książki
Data wydania: Luty 2010
Ilość stron: 368
Ocena: 6/6
Planowałam sobie w tym lub przyszłym roku zrobić podróż po kulturach całego świata i z pewnością tę książkę dołączę do listy:)
OdpowiedzUsuń- Scathach - Szczerze polecam. Książka świetna.
OdpowiedzUsuńJa jestem dopiero na pierwszym roku filologii polskiej:)
OdpowiedzUsuńChwilowo tonę w materiałach na zajęciach,więc nie pozostaje mi nic innego jak polecać to, w czym aktualnie tkwię;)
O! miło spotkać kolejną koleżankę po fachu ;)
OdpowiedzUsuńPowodzenia na studiach.
Hmmm. A mnie trochę Lisa See tą książką zawiodła... Była taka wyprana z uczuć.
OdpowiedzUsuń- Alina - spotkałam się już z taką opinią, ja innych książek See nie czytałam więc porównania nie mam.
OdpowiedzUsuńAle faktycznie, opisy uczuć zajmują niewiele miejsca w utworze.
Mimo wszystko uważam, że warto do niej sięgnąć.
jeszcze nie czytałam tej książki.
OdpowiedzUsuńCzytałam "Kwiat Śniegu..." i "Na złotej górze" (obie ksiażki oceniłam dość wysoko) natomiast "miłość peonii" już mniej mi się spodobała.
Po Dzięwczęta z Szanghaju sięgnę na pewno, pytanie tylko - kiedy? :)
Oj zaciekawiłaś mnie tą recenzją ;)
OdpowiedzUsuńoooo stoi na mojej półce jako jedna z wyłowionych z biblioteki :) To już dziś druga pozycja z mojej bibliotecznej półki, chyba mi chcecie przypomnieć o tym, że biblioteka czeka na zwrot ;) i trzeba się wziąć za czytanie :)
OdpowiedzUsuń- Kinga - ja z kolei jeszcze nie czytałam żadnej innej książki tej autorki, ale na mojej półce czeka już "Kwiat śniegu..." i na pewno nie będzie to moje ostatnie spotkanie z Lisą See.
OdpowiedzUsuń- Tajemnica33 - bierz się, bierz ;) Warto.
- Bujaczek - Tobie też polecam, miło będzie przeczytać recenzje innych i sprawdzić jak oni odbierają tą książkę.