Odnoszę wrażenie, że coś ważnego umknęło mojej uwadze, że czytałam książkę nie dość uważnie i przegapiłam klucz do rozszyfrowania i zrozumienia powieści, a może moje niezrozumienie wynika z nieznajomości dwóch poprzednich tomów?
O co chodziło w tej opowieści?
Przyznam szczerze, nie mam pojęcia...
Zaintrygował mnie opis na okładce, który skojarzył mi się z inną książką, czytaną dawno temu. Niestety, jak się okazało, intrygujący wstęp nie zawsze niesie za sobą równie intrygujące rozwinięcie.
Niedaleka przyszłość.
Colin Laney, zamieszkujący jedno z pudeł w Tokio, zapada na dziwną chorobę, przypuszcza, że jej źródło leży w eksperymentalnym środku przyjmowanym gdy znajdował się jeszcze w sierocińcu. Mimo trawiącej gorączki przeczuwa nadejście kulminacyjnego momentu w dziejach historii ziemi, potrzebuje do pomocy kogoś, kto mógłby przy tym być i relacjonować mu bieg wydarzeń. Pada na Rydella, byłego policjanta i ochroniarza w sklepie Szczęśliwy smok. Mężczyzna do końca nie wie na czym polega jego zadanie, ściśle wykonuje polecenia wydawane przez Laneya nie zawsze odnajdując w tym sens. W pewnym momencie orientuje się, że grozi mu śmiertelne niebezpieczeństwo. Jest ścigany przez najemników niejakiego Herwooda, który w nowym porządku świata chce zająć jak najwyższe miejsce w drabinie społecznej.
Poznajemy także Chevette ściganą przez swojego byłego chłopaka, Silencia, opóźnionego w rozwoju chłopaka, który okazuje się geniuszem komputerowym i Rei Toi, komputerowy hologram studiujący ludzkie zachowania.
Bohaterowie spotykją się na Moście w San Francisco, w miejscu gdzie zamieszkują ludzie, którzy nie mają dokąd pójść, z którego nie ma ucieczki.
Większość wątków powieści pozostała dla mnie niewyjaśnioną zagadką. Czym był ten tajemniczy punkt zwrotny wokół którego kręciła się cała akcja i dlaczego nigdy nie nadszedł? Czy możliwe jest bym przegapiła wydarzenie, na które czekałam z niecierpliwością przez całą książkę? Czemu służyło nagromadzenie postaci, które praktycznie nic nie wniosły do akcji utworu, których obecność wręcz wydaje się zbędna?
Czytałam z niecierpliwością, czekałam na moment gdy wszystko stanie się jasne i pięknie poukłada w jedną logiczną całość. Niestety, nawet długotrwałe rozmyślania na temat istoty tej książki nic mi nie dały i nie rozwiały wielkiej niewiadomej. Może gdybym znała poprzednie tomy cyklu mój odbiór książki byłby zupełnie inny?
Po raz kolejny przekonałam się, że fantastyka nie jest dla mnie, dlatego pozostałe książki tego typu pozostawię dla miłośników tego gatunku literatury.
Tytuł oryginalny: All Tomorrow's Parties
Cykl wydawniczy: Trylogia mostu tom 3
Wydawnictwo: Książnica
Data wydania: Kwiecień 2011
Ilość stron: 288
"O co chodziło w tej opowieści?
OdpowiedzUsuńPrzyznam szczerze, nie mam pojęcia..." moje ulubione zdanie :D
Opis mnie zaintrygował ale od razu widać, że to wszystko jest trochę pogmatwane. Mimo wszystko raczej sobie odpuszczę :)
OdpowiedzUsuń@Domi ;)
OdpowiedzUsuń@Molioo mnie opis też zaintrygował, niestety nic godnego uwagi w tej książce nie znalazłam. Może dlatego, że w fantastyce nie gustuję
A ja nie sięgnę nawet po nią...gatunek nie ten...
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńA ja przeczytam (najpierw wcześniejsze tomy). Może się nie pogubię ;d
OdpowiedzUsuńMimo mojej fascynacji fantastyką tym razem podziękuję ;)
OdpowiedzUsuń@pisanyinaczej fantastyka też nie dla mnie ;)
OdpowiedzUsuń@Carline jak przeczytasz daj znać, może uda Ci się mi wytłumaczyć o co w tej książce chodziło ;)
@Bujaczek fantasy a fantastyka w klasycznym ujęciu to nie to samo (a w tym momencie wydaje mi się, że pomyliłaś te dwa gatunki literackie - znając Twoje zamiłowanie do wampirów i wszelkich postaci wampiropodobnych ;)
Chyba jednak sobie podaruję - nie lubię na siłę szukać w powieści sensu :)
OdpowiedzUsuńIrytuje mnie jak po przeczytaniu książki zostaje z masą pytań, na które powinnam znać odpowiedzi. Ja wolę czytać serie od początku, chyba że poszczególne części nie są jakoś szczególnie ze sobą związane.
OdpowiedzUsuńA fantasy to nie jest gatunek fantastyki? "Wszystkie jutra" bardziej mi pasuje do science-fiction niż do fantasy. Przynajmniej mi fantasy kojarzy się z nierealnymi stworzeniami, czy też ogólnie jakimś średniowiecznym światem, jak u Tolkiena, a science fiction właśnie z rozwojem nauki i techniki w przyszłości. Chyba, że moje myślenie jest zbyt schematyczne?
Na pewno nie przeczytam.
OdpowiedzUsuń@Lull i science fiction i fantasy to podgatunki fantastyki.
OdpowiedzUsuńChociaż dla mnie fantasy to fantasy, a fantastyka to właśnie science fiction ;) (przekonanie wyniesione ze szkoły)
Może i pomyliłam pojęcia... xD
OdpowiedzUsuńAle i tak ją sobie odpuszczę o! ;D