Claudia nigdy nie chciała mieć dzieci, odkąd pamięta jej zdanie w tej kwestii zawsze było na nie. Nawet we wczesnym dzieciństwie gdy małe dziewczynki udają mamusie swoich lalek, Claudia zawsze była ich ciocią. I to nie jest tak, że dzieci nie lubi, wręcz przeciwnie, kocha swoich bratanków i siostrzenice, lubi spędzać z nimi czas, a małe nowo narodzone niemowlaki wywołują w niej niekontrolowane uczucia. Claudia po prostu nie widzi się w roli matki, ma inne priorytety, stawia na karierę, niezależność i czerpanie z życia pełnymi garściami. Przez swoje poglądy wielokrotnie musiała kończyć świetnie zapowiadające się związki. Żyła ze świadomością, że nigdy nie pozna mężczyzny, który zaakceptuje jej decyzję, aż na jej drodze pojawił się Ben, mężczyzna, który podziela jej poglądy na temat rodzicielstwa.
Claudia i Ben żyją szczęśliwie, są jak bratnie dusze, idealne małżeństwo zakochane w sobie do szaleństwa. Wszystko pęka jak bańka mydlana gdy pewnego wieczoru Ben oświadcza, że jednak chciałby mieć dziecko. Claudia traktuje pragnienia swojego męża jak chwilowy kaprys, który prędzej czy później minie. Gdy namowy Bena przybierają na sile kobieta postanawia go "ukarać" i wyprowadzić się z domu by pokazać mu jak bezbarwne stanie się jego życie gdy nadal będzie upierał się przy dziecku. Jednak Ben jest twardy, nie dzwoni do żony, nie błaga jej by wróciła, a Claudia zła na postępowanie męża wnosi pozew o rozwód. Tak się kończy historia idealnego małżeństwa, które nie potrafi się ze sobą porozumieć i dojść do kompromisu.
Postępowanie głównych bohaterów niezmiernie mnie irytowało, dorośli, dojrzali ludzie grubo po trzydziestce, a zachowują się jak para rozkapryszonych dzieciaków, które dopiero co wkraczają w dorosłość. Czy tak idealne małżeństwo jak Claudia i Ben nie mogło dojść do porozumienia? Czy ich miłość nie była na tyle silna by przezwyciężyć kryzys? Oboje uparci i zawzięcie broniący swoich racji gotowi byli poświęcić siebie nawzajem i przekreślić wszystko to co wspólnie do tej pory tworzyli. A może obydwoje mieli nadzieję, że prędzej czy później jedna ze stron pęknie i wróci ze łzami w oczach błagając o wybaczenie?
W książce mamy portrety kilku kobiet i ich rodzin, które na temat rodzicielstwa maja różne opinie. Jest Claudia, która rozstaje się z mężem bo ten namawia ją do macierzyństwa; jest Maura, która tkwi w nieudanym małżeństwie tylko ze względu na dzieci; Jess, która zachodzi w ciążę z żonatym mężczyzną tylko po to by zmusić go do odejścia od żony, z którą też ma gromadkę ślicznych pociech; w końcu Daphne, która pragnie zostać matką i za wszelką cenę stara się zajść w ciąże.
Żadna z tych kobiet nie jest szczęśliwa, wszystkie zazdroszczą sobie nawzajem, każda chciałaby być tą drugą. Dla jednej dzieci do szczęścia nie są potrzebne, druga poświęciłaby wszystko by tylko je mieć.
Teraz już wiem, że Emily Giffin do moich ulubionych pisarek nie należy, ale nie mówię stanowczego nie jej pozostałym książkom.
Odniosłam wrażenie jakby autorka chciała stworzyć głęboką psychologiczną książkę ukazującą różne aspekty macierzyństwa, niestety nie wyszło, dostaliśmy natomiast zwykłe czytadło dla kobiet, które nie wymaga głębszej analizy.
Tytuł oryginalny: Baby Proof
Tłumaczenie: Anna Gralak
Wydawnictwo: Otwarte
Data wydania: 2011
Ocena: 3/6
Czytałam "Coś niebieskiego" i powiem szczerze, że byłam rozczarowana. Sądząc po Twojej recenzji też jesteś zawiedziona, dlatego raczej odpuszczę sobie tę książkę. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńRaczej nie przeczytam, choć jeśli wpadnie mi w dłonie...
OdpowiedzUsuńCzytałam ,,Coś niebieskiego" i powiem szczerze że spodziewałam się czegoś lepszego
OdpowiedzUsuńMam ją w planach, ale bardziej jako odskocznię i relaks po ciężkim dniu niż głęboką i refleksyjną lekturę:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!!
Chciałam przeczytać tę książkę, ale po przeczytaniu Twojej recenzji chyba sobie jednak daruję ;)
OdpowiedzUsuń@Madlen z tego co zauważyłam większość blogerów zawiedziona jest książkami Pani Giffin
OdpowiedzUsuń@Demismo jak wpadnie w ręce nie będziesz miała innego wyjścia jak przeczytać ;)
@fashionpart po "Dziecioodpornej" też spodziewałam się czegoś innego
@kasandra_85 jeśli chodzi o relaks ta książka doskonale do tego się nadaje.
@kamykowy przeczytaj, może tobie przypadnie do gustu ;)
OdpowiedzUsuńMam takie wrażenie, że historia czy historie tam opisane są dość banalne. Bo raczej spodziewałam się tego, że Ona nagle zajdzie w ciążę i 'co wtedy?". Z drugiej strony niby ta banalna historia jednak taką nie jest. Mimo wszystko oboje są uparci i właśnie można odebrać to jako dziecinne zachowanie, z innej zaś strony walczą do końca o swoje przekonania, bynajmniej w przypadku głównej bohaterki.
OdpowiedzUsuńKurcze a ja w ciemno zakupiłam wszystkie książki tej autorki, gdyż akurat były w okazyjnych cenach w wersji kieszonkowej.
OdpowiedzUsuńteraz jednak nie pozostaje mi nic innego jak je przeczytać skoro już mam. Może wcale nie będzie aż tak źle jak piszesz?
Zobaczymy już niebawem ;-)
Czyli nie jestem wyjątkiem! :) Jak dobrze... Dla mnie książka zupełnie nieciekawa, a bohaterzy okropnie irytujący... Nigdy więcej twórczości pani G.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Szczerze mówiąc sam tytuł jest już lekko przekombinowawszy. Możliwe, że jest to wina kiepskiego tłumacza, ale kiepściuchno :)
OdpowiedzUsuńDla mnie ta książka zdecydowanie odpada:)
Dziecioodporna to jedyna książka tej autorki jaką czytałam, nie było tak źle, lektura dobra na relaks po ciężkim dniu, niekoniecznie będę sie rozglądać za pozostałymi tytułami :)
OdpowiedzUsuńJestem po kilku książkach Giffin i stwierdzam, że arcydzieła to nie są, niby dają się czytać,chociaż są infantylne i przerobione, jednak "Dziecioodporną" chętnie przeczytam, a co mi zależy...
OdpowiedzUsuńCzytałam wszystkie książki Giffin i lubię je jako czytadła, ale nie da się ukryć, że podłoże psychologiczne jest w nich ledwo muśnięte. Mimo wszystko na pewno sięgnę po następną książkę, żeby na chwilę zapomnieć o swoich problemach i poczytać o problemach innych. :)
OdpowiedzUsuńNie lubię książek tej autorki...
OdpowiedzUsuń