11:24

Wiedziałam, że tak będzie - Kasia Pisarska

Wiedziałam, że tak będzie - Kasia Pisarska
Laura dobiega czterdziestki, mieszka sama, nie ma dzieci ani partnera, pracuje w czasopiśmie modowym pisząc mało ambitne artykuły pod okiem apodyktycznego i znerwicowanego szefa, którego szczerze nienawidzi. Najlepszą przyjaciółką Laury jest Weronika, nauczycielka, którą mąż zdradza z jedną z byłych uczennic. W ślad za niewiernym mężem i jego kochanką Weronika wyrusza do Włoch, nawet nie przypuszcza jak bardzo ta, w gruncie rzeczy dość bolesna wyprawa, odmieni jej życie. Kobieta pod wpływem nagłego impulsu puszcza los w Enalotto (odpowiednik polskiego lotto) i dziwnym trafem wygrywa główną nagrodę - kilkanaście milionów euro. Weronika postanawia podzielić się zwycięskim losem z najlepszą przyjaciółką. W tajemnicy przed wszystkimi kobiety ruszają w pełną przygód i zabawnych sytuacji podróż do Włoch, która diametralnie odmieni ich życie.

Co zrobić gdy z dnia na dzień zostaje się miliarderem? Gdy bez najmniejszych przeszkód można zmienić znienawidzone życie i zająć się realizacją najskrytszych marzeń? Jak podejmować mądre decyzje by woda sodowa nie uderzyła do głowy i by nie roztrwonić fortuny w zaledwie kilka lat zostając z niczym?

Podróż do Włoch przynosi coś więcej niż tylko majątek. Rozczarowane życiem jakie dotychczas zgotował im los, kobiety odnajdują sens życia, miłość i szczęście. Przekonują się, że pieniądze są tylko środkiem do realizacji marzeń, a prawdziwe szczęście przynosi rodzina i bezinteresowna pomoc innym. 

"Wiedziałam, że tak będzie" to lekka, optymistyczna, trochę baśniowa opowieść o tym, że nigdy nie wiadomo co przyniesie nam przewrotny los i że na zmiany nigdy nie jest za późno. Książkę czyta się niezwykle szybko i lekko (przeczytałam ją w jeden wieczór), jest to powieść idealna na chwilę wytchnienia po ciężkim i męczącym dniu. Niezobowiązująca i prosta, która nie zapada jakoś szczególnie w pamięci, ale za to pozwala oderwać się od trosk codziennego życia, rozmarzyć się i pozwolić uwierzyć w to, że w życiu nie ma rzeczy niemożliwych.

Powieść wydaje się prosta i banalna jednak niesie za sobą również ważne przesłanie jakim jest bezinteresowna pomoc innym. Nic tak nie uszczęśliwia głównych bohaterek jak wywołanie uśmiechu na twarzy drugiego człowieka. Kobiety pomagają, równocześnie realizując swoje marzenia i spełniając się zawodowo. Książka przesiąknięta jest włoskim klimatem, temperamentem, smakiem i zapachem włoskiej kuchni. Wraz z bohaterkami przenosimy się do małego, trochę zapomnianego włoskiego miasteczka, któremu wielkie metropolie klimatem nie dorastają nawet do pięt. Dzięki kobietom o miasteczku staje się głośno na całym świecie, zaczyna cieszyć się ogromną popularnością i przeżywa drugom młodość.

Kasia Pisarska prywatnie zaangażowana jest w akcje promujące adopcje zwierząt. Jest autorką programów telewizyjnych oraz inicjatorką takich akcji jak: Weź mnie, Miasto Misek, Pocker the Polish DOGtrotter, w jej debiutanckiej książce nie mogło zatem zabraknąć elementów poświęconych adopcji bezpańskich kundelków. Motto Kasi brzmi: "Adoptując jednego psa nie zmienisz świata, ale zmieni się świat dla tego jednego stworzenia". Sama nie mam psa (małe mieszkanie w bloku, dziecko i wieczny brak czasu), ale wiem, że jeśli kiedykolwiek zdecyduję się na ten krok to będzie to  właśnie czworonóg ze schroniska.

Powieść polecam wszystkim tym, którzy mają ochotę się zrelaksować przy niezobowiązującej, prostej, lekkiej, zabawnej i pozytywnej historii, pełnej ciepła i optymizmu.



Wydawnictwo: Muza
Data wydania: 18 listopada 2015
Ilość stron: 271

Recenzja bierze udział w wyzwaniach:

11:06

Mój Ci On:-)

Mój Ci On:-)
Dowód na to, że marzenia się spełniają:-)

Kindle paperwhite

18:34

W samym sercu morza - Nathaniel Philbrick

W samym sercu morza - Nathaniel Philbrick
20 listopada 1820 rozegrała się jedna z najbardziej legendarnych i dramatycznych katastrof morskich. Statek wielorybniczy Essex został zatopiony przez ogromnego kaszalota. Dwudziestoosobowa załoga przez trzy miesiące dryfowała po bezkresnym oceanie, z każdym kolejnym dniem walcząc o przetrwanie i zachowanie resztek człowieczeństwa oraz godności. Jedynie 8 rozbitków zostało uratowanych. W momencie kiedy natrafiła na nich załoga statku wielorybniczego "Dauphin" byli wycieńczeni, brudni, na skraju wytrzymałości, z kośćmi swoich zmarłych towarzyszy w rękach, z których wysysali resztki pozostałego szpiku.

Nataniel Philbrick relacjonuje wydarzenia od przygotowań do podróży przez rejs do tragicznego finału. Towarzyszymy nieszczęśnikom przez całą ich podróż, jak i poznajemy dalszą część życia tych, którzy przetrwali. Pod koniec lektury pojawia się pytania, jak żyć po tym co się widziało i w czym samemu brało się udział?

W lichych szalupach ratunkowych mężczyźni musieli zmierzyć się z głodem, pragnieniem, brutalnym żywiołem, który nie zna litości i własnym szaleństwem. Autor opiera się na relacjach tych, którzy przeżyli. Książka jest tym bardziej przerażająca gdy uświadamiamy sobie fakt, że nie ma w niej miejsca na fikcję literacką, a opisane w niej wydarzenia rozegrały się naprawdę. W obliczu dzikiej natury górę biorą pierwotne instynkty, gdy wszystkie inne środki zawodzą pozostaje tylko jedno wyjście. Bohaterowie stają przed dylematem zostać wiernym swoim zasadom moralnym  i zginąć czy posunąć się do ostateczności i mieć jakiekolwiek szanse na przetrwanie?

Książka Philbricka, mimo, że zaliczana jest do literatury faktu, to emocjonująca opowieść, którą czyta się z zapartym tchem. Początek trochę nudzi, ale warto przez niego przebrnąć by dotrzeć do niezwykłego sedna, które przeraża i fascynuje zarazem. Jak daleko jest w stanie posunąć się człowiek w skrajnych sytuacjach? Czy rozbitków można potępiać ze decyzje jakie podejmowali? 

Początek opowieści wprowadza nas w społeczeństwo, o którym mowa. Opisuje zwyczaje, strukturę, cechy charakterystyczne. Dalej dowiadujemy się jak wygląda życie na statku i na czym dokładnie polega praca wielorybnika, możemy również zagłębić się w tajniki budowy statku, rozmieszczenie kajut i głównych pomieszczeń (bardzo pomagają ilustracje z dokładnymi opisami). Po katastrofie statku, który został staranowany przez agresywnego kaszalota liczącego blisko 30 m, jest już tylko horror, makabra i rozpacz. Mówi się, że nadzieja umiera ostatnia, w którym momencie umarła nadzieja rozbitków?
Autor nikogo nie ocenia i nie potępia, w tym przypadku wszystko zależy od czytelnika. Z pewnością jest to opowieść jedynie dla osób o mocnych nerwach, które nie boją się kontrowersyjnych i mocnych tematów.

Tytuł oryginalny: In the Heart of the Sea
Tłumaczenie: Monika I. Betley
Wydawnictwo: Harper Collins
Data wydania: 18 listopada 2015
Ilość stron: 288

Recenzja bierze udział w wyzwaniu:

18:56

Gdyby nie ona - Joyce Maynard

Gdyby nie ona - Joyce Maynard
Pomimo, tego że do tej pory czytałam jedynie dwie książki Joyce Maynard, autorkę śmiało mogę zaliczyć do pocztu moich ulubionych. Wszystko za sprawą pierwszej książki, jaka wpadła w moje ręce "Ostatni dzień lata", w której narratorem był trzynastoletni Henry. 
Tym razem autorka również oddała głos dorastającemu dziecku, dziewczynce, trzynastoletniej Rachel, która charakteryzuje się ponadprzeciętną, bujną wyobraźnią. 
"Gdyby nie ona" to zlepek wspomnieć z okresu dzieciństwa i dorastania. Rachel mieszka wraz z siostrą i pogrążoną w depresji matką w Hrabstwie Marin w Kalifornii. Dziewczynki poznajemy w trudnym okresie ich życia. Rodzice właśnie się rozwiedli, matka spędza całe dnie zamknięta w pokoju, a ojciec, ceniony detektyw, dniami i nocami pracuje nad sprawą Wampira ze Wzgórza, seryjnego mordercy grasującego nieopodal miejsca ich zamieszka. Dziewczynki zostawione same sobie spędzają czas szwendając się po okolicy, podglądając sąsiadów, poznając ich sekretne życie i dopowiadając sobie różne absurdalne i niestworzone historie. Nuda i brak zainteresowania ze strony rodziców sprawiają, że same, na własną rękę postanawiają rozpocząć prywatne śledztwo dotyczące niebezpiecznego mordercy. Zabawa zaprowadza ich w niebezpieczne rejony, które mogą doprowadzić do tragedii. Siostry mają tylko jeden cel, chcą by morderca został jak najszybciej schwytany, by ich ukochany ojciec zaczął spędzać z nimi więcej czasu.

"Gdyby nie ona" nie jest kryminałem, jeśli właśnie na to liczycie będziecie zawiedzeni. To opowieść o trudnym i bolesnym dorastaniu, zmaganiu się samotnie z nastoletnimi problemami i wielkiej, bezinteresownej siostrzanej miłości. 

Nigdy nie zrozumiecie trzynastoletniej dziewczyny, jeśli kiedyś sami nią nie byliście (chociaż czasami i to przychodzi z wielkim trudem). Trzynastolatka to już nie dziecko, ale również jeszcze nie kobieta, to stan przejściowy, w którym najważniejsze jest zrozumienie i wsparcie najbliższych. Co zrobić w sytuacji gdy tego wsparcia zabraknie? Jak poradzić sobie z problemami i sytuacjami, których samemu się nie rozumie? 
Hormony Rachel buzują, pojawia się zainteresowanie cielesnością i seksem, ze zniecierpliwieniem wyczekuje pierwszej miesiączki, która uparcie nie chce się pojawić, to również okres pierwszego zauroczenia i bolesnego miłosnego zawodu. Jedynym wsparciem jest siostra, młodsza siostra, która niewiele jeszcze rozumie, ale wiernie trwa przy boku i wspiera na swój własny sposób. Rachel wie, że na Patty zawsze może liczyć, niezależnie od tego co się stanie czy jakie głupstwo popełni. Siostra była, jest i będzie najważniejszą osobą w jej życiu, która wszystko wybaczy i zrozumie.

Motyw Wampira ze Wzgórza dodaje całej historii smaczku. Nawet nie chce się wierzyć jak od 1979 roku technika poszła do przodu i zmieniły się metody prowadzenia śledztwa. Przypuszczam, że dzisiaj nie byłoby żadnych problemów ze znalezieniem sprawcy, który zostawia po sobie niezliczone ilości materiału genetycznego. W 1979 roku morderca pozostaje nieuchwytny, a śledztwo niszczy psychikę i zdrowie detektywa Torricelliego, sprawiając, że z lokalnego bohatera staje się niemalże wrogiem publicznym, który nie potrafi rozwikłać zagadki. Nic więc dziwnego, że siostry postanawiają pomóc nieszczęśliwemu ojcu, przysparzając mu niestety więcej zmartwień niż pociechy. 

Niezwykle cenię styl pisania autorki, jest lekki i niewymuszony. O wszystkim pisze prosto z mostu, bez zbędnego owijania w bawełnę, a tematy tabu porusza bez skrępowania. Powieść przesiąknięta jest muzyką i klimatem rodem prosto z Ameryki przełomu lat 70-80. Dodatkowo, aż kipi od emocji, niepohamowanych, dziecięcych, jeszcze nieokiełznanych uczuć.

Książki Joyce Maynard mają w sobie ten specyficzny urok, który niezwykle cenię i wyjątkowo do mnie przemawia. Na pewno jeszcze nie raz sięgnę po twórczość autorki.


Tytuł oryginalny: After Her
Tłumaczenie: Agnieszka Andrzejewska
Wydawnictwo: Muza
Data wydania: 10 czerwca 2015
Ilość stron: 400

Recenzja bierze udział w wyzwaniach:
Copyright © Zatopiona w lekturze , Blogger